- Żaden inny muzyk nie wywarł takiego wpływu na ludzi - 30 lat po jego śmierci dalej inspiruje i uważany jest za proroka – wyjaśniał reżyser filmu Kevin Macdonald powody powstania obrazu. – Przesłanie Boba jest przesłaniem pozytywnym dla ludzi, którzy cierpią i przechodzą trudne chwile.
I zapewne z tych względów autor filmu poświęcił mu sześć lat swojego życia. Tyle trwało zbieranie materiałów (wiele z nich nie było dotąd nigdzie publikowanych) – kompletowanie rozmów z bliskimi, przyjaciółmi, podążanie śladami słynnego jamajskiego muzyka.
Konsultantem był Neville Garrick, przyjaciel Boba Marleya, który przyklasnął koncepcji reżysera, by pokazać bohatera filmu nie tylko jako charyzmatycznego propagatora i twórcę reggae, ale przede wszystkim człowieka – o nieprostym życiorysie. Miał czarnoskórą matkę i białego ojca. Rodziców różniło nie tylko 35 lat życia, ale i poglądy, więc bardzo szybko się rozstali. Film pokazuje skąd Marley pochodził, i co go inspirowało. Pierwsza nauczycielka wspomina muzykalność małego Boba i przywołuje jego ulubioną piosenkę z tamtych lat – o osiołku i niesionym mu śniadaniu.
Kiedy miał 14 lat postanowił porzucić szkołę i zajmować się muzyką. I nie były to tylko rytmy serca, ale muzyka coraz bardziej świadoma społecznie, komentująca rzeczywistość, często zaangażowana w prawa człowieka. W filmie są też opowieści o prywatnym życiu Marleya. A było ono obfite w zdarzenia, skoro spłodził jedenaścioro dzieci z siedmioma kobietami... Resztę trzeba zobaczyć samemu, tym bardziej, że w ponad dwugodzinnym dokumencie wiele jest fragmentów koncertów i Boba Marleya, jakiego wszyscy pamiętają.
Film został wyróżniony nominacjami do BAFTY, BIFY, Czarnej Szpuli i nagrody Grammy.