Marek Dusza z Saalfelden
To argument za różnorodnością, o jaką zabiegają organizatorzy takich imprez, ale i przejaw tęsknoty publiczności za melodiami, których współcześni jazzmani jakby unikali. Do położonego koło Salzburga Saalfelden ciągną przede wszystkim poszukiwacze nowych dźwięków i słuchają to muzyki, jakiej nie znajdą na innych festiwalach. Kiedy w sobotni wieczór fiński pianista Iiro Rantala zaintonował temat popularnej „Karawany" Juana Tizola i Duke'a Ellingtona, a po chwili dołączył do niego nasz młody skrzypek Adam Bałdych i chorwacka wiolonczelistka Asja Valcic, zrobiła się swobodna, prawdziwie jazzowa atmosfera.
Iiro Rantala String Trio z Asją Valcic i Adamem Bałdychem dało ostatnio kilka koncertów w Finlandii, a w październiku wejdzie do studia w Berlinie, by nagrać album dla ACT Music. Pod skrzydłami niemieckiej wytwórni kariera naszego skrzypka rozwija się bardzo obiecująco. Po wydaniu jego albumu „Imaginary Room" z grupą Baltic Gang i przyznaniu prestiżowej nagrodzie ECHO Jazz Award, Bałdych ma kalendarz pełen koncertów na wielu europejskich festiwalach. Jesienią ma trasę w Niemczech, a następnie w Kanadzie. Podczas koncertu String Trio w Saalfelden publiczność doceniła jego wirtuozerię i oryginalne brzmienie nagradzając solówki gorącymi brawami. Szczególnie te ekspresyjne w „Caravan" i zamykającej występ „Not Hard Score".
Każdy z prezentowanych na 34. Jazzfestival Saalfelden projektów mógłby zostać gdzie indziej uznany za awangardowy. Poza ramy współczesnego jazzu wykraczała „Ten Freedom Summers" trębacza Wadady Leo Smitha na połączone kwartety: jazzowy i klasyczny z dodatkiem harfy dla podniesienia walorów wizualnych. Iiro Rantala, który przed swoim koncertem zdążył na finał godzinnej kompozycji, powiedział później krótko: „Nigdy wcześniej nie słyszałem nic tak dziwnego".
Projekt „Big Rain" austriackiego trębacza Franza Hautzingera z ekspresyjnym japońskim gitarzystą Keiji Haino w intrygującym stylu połączył elektroniczne i akustyczne brzmienia. Hautzinger grał długie frazy kojarzące się muzyką Nilsa Pettera Molvaera i Jona Hassella. Znakomitą sekcję rytmiczną utworzyli: basista Jamaaladeen Tacuma i perkusista Hamid Drake. Największą atrakcją były jednak solówki japońskiego gitarzysty, który rzucał długimi, siwymi włosami na wszystkie strony, balansował na krześle, aż z niego spadł. Jego gry nie da się niczym porównać, a jedyne skojarzenie, to radykalny solowy album Pata Metheny'ego „Zero Tolerance For Silence", którego tytuł już sam wiele mówi o muzyce, jakiej można się spodziewać po Japończyku. Kiedy po koncercie pokazałem mu zdjęcie z rozwianym włosem, był bardzo zadowolony, że ktoś ten moment utrwalił.