Reklama

Premiera Karnawału Sławomira Mrożka

O ostatniej sztuce Mrożka z reżyserem Bogdanem Cioskiem rozmawia Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 18.10.2013 09:38 Publikacja: 18.10.2013 09:01

?Feliks Szajnert i Grzegorz Łukawski w „Karnawale” w Teatrze im. Slowackiego w Krakowie

?Feliks Szajnert i Grzegorz Łukawski w „Karnawale” w Teatrze im. Slowackiego w Krakowie

Foto: Nieznane

W poniedziałek w Teatrze im. Słowackiego premiera „Karnawału” Sławomira Mrożka w pana reżyserii. Autor proponował Zbigniewowi Preisnerowi, żeby zrobić z tej sztuki musical, co wskazuje, że traktował tekst jak partyturę.

Bogdan Ciosek:

Również uważam, że to znakomita partytura teatralna, która powinna służyć szerokiemu otwarciu inscenizacyjnej wyobraźni i wykreowaniu wyrazistej wizji scenicznej. Moja realizacja to nie będzie kameralny, dyskursywny dramat, ale raczej zmetaforyzowane poetyckie widowisko. Interpretuję komedię Mrożka jako wieloplanowy teatr-świat.

Można pomyśleć, że jeszcze raz dał szansę ludzkości i chciał sprawdzić, jak by zachował się człowiek, gdyby historia gatunku mogła potoczyć się od początku.

Mrożek był pesymistą, ale nie katastrofistą. I to go odróżniało choćby od Becketta. Odcinał się zdecydowanie od przyporządkowania go do nurtu „teatru absurdu”. Byt był dla niego tajemnicą, a nie czymś z góry przesądzonym, dokonanym. W „Karnawale” skonstruował świat wielowymiarowy, skłaniający do stawiania wielu pytań, także filozoficznych. Choćby o tajemnicę wpisanego w byt zła. „Karnawał” nasycony jest pesymizmem, ale przecież w finale sztuki jedna z postaci – Ewa, stanie się matką. Wskutek co prawda grzechu małżeńskiej zdrady, ale przez tę zdradę ludzkość nie zaginie. To jeden z obecnych w utworze paradoksów.

Reklama
Reklama

Ale w świecie, który pokazuje Mrożek, zaginął Bóg.

Jest ukryty. Kiedy Lilith mówi do Szatana: „ty wiesz wszystko”, Szatan ripostuje: „prawie wszystko”, tym samym wskazując istnienie kogoś, kto wie więcej. Ten Nieodgadniony. Przede wszystkim jednak Mrożka zajmuje świat realny w jego współczesnym kształcie. Relacjonuje, także za pomocą środków parodystycznych, współczesną kulturę masową, społeczeństwo będące jakimś bladym odbiciem dawnych wzorców kultury judaistycznej, greckiej i łacińskiej. Pokazuje udręki człowieka, niespełnienia, marzenia i tęsknoty. Tym się głównie zajmował w ostatnim etapie twórczości.

A jaka będzie scenografia?

Razem ze scenografem Andrzejem Witkowskim zinterpretowaliśmy wizję plastyczną tekstu Mrożka jako popartowską. Bardzo wyrazistą, wręcz plakatową. Z charakterystyczną dla tej dramaturgii syntetyczną skrótowością.

Słusznie czy też nie, mówi się jednak pokątnie, że ostatnie sztuki Mrożka są słabe.

Obserwując życie teatralne, można powiedzieć, że taka jest opinia środowiska, ale się z nią nie utożsamiam. Rzadko mamy możliwość oglądania na rodzimych scenach „Miłości na Krymie”, „Wielebnych”, „Pięknego widoku”. Nic mi nie wiadomo, by do „Karnawału” ustawiała się kolejka reżyserów. Panuje raczej nastrój rozczarowania. Problem polega także na tym, że Mrożkowi chce się przypisać jedną dramaturgiczną tożsamość i traktować jego twórczość jako dzieło jednorodne. A pisał przecież przez niemal pięć dekad, różnych politycznie, kulturowo, dlatego trudno wyodrębnić jeden wzór Mrożkowego „charakteru pisma”. Pomiędzy „Policją” a „Karnawałem” Mrożek zmieniał się wielokrotnie.

Reklama
Reklama

Był pan blisko Mrożka – jak odbierał słabnącą popularność?

Ze zdziwieniem. Wyartykułował to w „Baltazarze” w odniesieniu do „Pięknego widoku”, który długo nie miał scenicznej realizacji. Żywiołem Mrożka był żywy teatr. Od samych początków, od „Policji” w warszawskim Teatrze Współczesnym w reżyserii Erwina Axera. To było źródło jego artystycznej satysfakcji. Doświadczenie poczucia wspólnoty z widownią pozostało do końca w jego pamięci. W ostatnich latach bardzo mu brakowało.

Można pomyśleć, że ostatnim głośnym tekstem Mrożka było dziesięć punktów, które zabraniały reżyserom dekompozycji „Miłości na Krymie”. Później się z nich wycofał.

Mrożek, tak jak Fredro, bywał w złym humorze. Zdarzały mu się chwile wybuchu, sangwinicznego gniewu. Ale przypomnijmy, że owe „dziesięć punktów”, odebrane jako pójście na wojnę z wszystkimi reżyserami, w istocie skierowane było do jednego.

Do Jerzego Jarockiego.

Mrożek niespecjalnie za nim przepadał, głównie z powodu literackich ambicji wielkiego reżysera, który lubił dopisywać, kompilować, dekomponować wystawiane przez siebie utwory. W efekcie stoczonej wojny Mrożek wycofał się na uprzednie pozycje, a Jerzy Jarocki postawił na swoim, czego dowodem jest kształt tekstu w jego realizacji „Miłości na Krymie” w Teatrze Narodowym.

Reklama
Reklama

Ale i świetne „Tango”.

„Garbus”, „Rzeźnia”, „Pieszo” – to były genialne przedstawienia. Mrożek nie cierpiał jednak manipulacji reżyserskich dokonywanych na jego sztukach. Natomiast dawał dużo swobody w interpretowaniu jego wizji, zgadzał się też na skreślenia. A te dziesięć punktów, które tak niekorzystnie odbiły się na recepcji późnego Mrożka, to wielkie nieporozumienie. Czuł się tym zniesmaczony i nie lubił do tego wracać.

W ten sposób stworzył pole konfliktu z młodymi reżyserami, którzy uwielbiają dekomponować i dopisywać.

Myślę, że bardzo sobie zaszkodził, choć patrząc na stan polskiej literatury dramatycznej, mogę powiedzieć, że był w swoim geście profetyczny. Szkoda, że w odzewie na jego gest nie odbyła się poważna dyskusja na temat zaniku literatury dramatycznej w naszym teatrze.

Z Mrożkiem rzeczywiście bywa jak z Fredrą – nie jest grany, bo wymaga precyzyjnego aktorstwa, sztuki dialogu i operowania konwencją, a te sprawności zanikają w polskim teatrze.

Reklama
Reklama

Chodzi też o precyzyjną frazę, tymczasem teraz króluje w pracy z aktorem technika improwizacji. Postulat aktorskiej „prawdy” jest tak ważny, że konstrukcje literackie, do których trzeba podchodzić z warsztatowym pietyzmem, uwzględniając formę wystawianego utworu, odsuwane są w niebyt. ?

reżyser

Ma na koncie kilka inscenizacji sztuk Sławomira Mrożka: „Piękny widok” w Szczecinie (2013), „Kontrakt” w Katowicach (2012), a wcześniej w Rzeszowie (1987) i „Tango” w Sosnowcu (2010).

Jest dyrektorem programowym Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych „R@port” w Gdyni. Jego gwiazdami oraz przewodniczącymi jury byli Sławomir Mrożek (2011) i Janusz Głowacki (2012). W tym roku gościć tam będzie Paweł Demirski.

Bogdan Ciosek debiutował w 1982 r. „Caligulą” Camusa w szczecińskim Teatrze Współczesnym. Był dyrektorem Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie, gdzie organizował budowę „Szajna Galerii”, w której zgromadzono największy zbiór prac tego artysty. Stworzył formułę Festiwalu Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” w Zabrzu.

Reklama
Reklama

W poniedziałek w Teatrze im. Słowackiego premiera „Karnawału” Sławomira Mrożka w pana reżyserii. Autor proponował Zbigniewowi Preisnerowi, żeby zrobić z tej sztuki musical, co wskazuje, że traktował tekst jak partyturę.

Bogdan Ciosek:

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Reklama
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama