W poniedziałek w Teatrze im. Słowackiego premiera „Karnawału” Sławomira Mrożka w pana reżyserii. Autor proponował Zbigniewowi Preisnerowi, żeby zrobić z tej sztuki musical, co wskazuje, że traktował tekst jak partyturę.
Bogdan Ciosek:
Również uważam, że to znakomita partytura teatralna, która powinna służyć szerokiemu otwarciu inscenizacyjnej wyobraźni i wykreowaniu wyrazistej wizji scenicznej. Moja realizacja to nie będzie kameralny, dyskursywny dramat, ale raczej zmetaforyzowane poetyckie widowisko. Interpretuję komedię Mrożka jako wieloplanowy teatr-świat.
Można pomyśleć, że jeszcze raz dał szansę ludzkości i chciał sprawdzić, jak by zachował się człowiek, gdyby historia gatunku mogła potoczyć się od początku.
Mrożek był pesymistą, ale nie katastrofistą. I to go odróżniało choćby od Becketta. Odcinał się zdecydowanie od przyporządkowania go do nurtu „teatru absurdu”. Byt był dla niego tajemnicą, a nie czymś z góry przesądzonym, dokonanym. W „Karnawale” skonstruował świat wielowymiarowy, skłaniający do stawiania wielu pytań, także filozoficznych. Choćby o tajemnicę wpisanego w byt zła. „Karnawał” nasycony jest pesymizmem, ale przecież w finale sztuki jedna z postaci – Ewa, stanie się matką. Wskutek co prawda grzechu małżeńskiej zdrady, ale przez tę zdradę ludzkość nie zaginie. To jeden z obecnych w utworze paradoksów.