Rz: Kiedy powstał pomysł na płytę poświęconą Billie Holiday, z którą przyjeżdża pani 4 listopada do Zabrza?
Cassandra Wilson: Trzy lata temu Bruce Lundvall, prezes wytwórni Blue Note Records, zwrócił mi uwagę, że w kwietniu 2015 r. mija setna rocznica urodzin Billie, i spytał, czy chciałabym nagrać specjalny album z tej okazji. Odpowiedziałam, że to świetny pomysł. Przypomniałam sobie spotkanie z producentem Nickiem Launeyem, który zrealizował kilka, interesujących albumów indierockowych m.in. Nicka Cave"a & The Bad Seeds, grup Yeah Yeah Yeahs i Arcade Fire. Obiecaliśmy sobie, że coś w przyszłości razem zrobimy, i właśnie nadarzyła się okazja. Wiedziałam, że chcę zrobić coś zupełnie innego, że nie mogę zaśpiewać piosenek Billie po prostu w swoim stylu. Nick pomógł mi osiągnąć oryginalne brzmienie. Zaprosił swoich znajomych muzyków m.in. z The Bad Seeds, a ja swój zespół, i razem zaczęliśmy jamować.
Jak rozumieć tytuł albumu?
„Coming Forth by Day" to angielski cytat ze staroegipskiej „Księgi umarłych" – zbioru zaklęć mających pomóc w wędrówce w zaświaty. Egipcjanie wierzyli w życie po śmierci i w to, że mogą się komunikować ze zmarłymi członkami rodziny. Podobnie jest w wierzeniach afrykańskich, które przetrwały do dziś. Praca nad tym albumem dała mi możliwość dotknięcia ducha Billie Holiday, zbliżenia się do niej i ten tytuł najlepiej to określa. Jej śpiew jest dla mnie bliski, od kiedy pierwszy raz ją usłyszałam, nieustannie mnie inspiruje.
Jak istotne są jej teksty?
Dokonałam reinterpretacji jej utworów, wnikając głęboko w sens słów. Billie miała skomplikowane życie i to słychać w jej głosie. W następstwie dramatycznych wydarzeń, jakich było wiele w jej życiu, stworzyła własny świat, w który uciekała, by przetrwać. Starałam się poczuć to, co ona czuła, jakbym wniknęła w nią samą.
Świat się zmienił, od kiedy Holiday śpiewała piosenki?
Nie sądzę, żeby to była duża zmiana. Śpiewała o miłości, o uczuciach, które są przejmujące, cierpkie i trudne do zniesienia. Najbardziej dotknęła mnie jej samotność. To uczucie nieobce żadnemu człowiekowi. Lecz kiedy wyraża je afroamerykańska kobieta, to jej samotność nabiera szczególnego znaczenia. Twórczość Billie pozostaje uniwersalna, dotyka każdego z nas na różnych poziomach wrażliwości.