Przedstawienie ma formę "teatru tańca" i chociaż nie pada w nim ani jedno słowo realizatorzy przekonują, że ma ono także wydźwięk traktatu filozoficznego.
- Wywodzę się z tańca klasycznego i on jest dla mnie podstawą - mówi Tomasz Kajdański. - W tym przedstawieniu użyłem jednak czegoś zupełnie innego. Tu ruch wypływa z duszy. Nie ma zwyczajnych piruetów i skoków, ale wnętrze rządzi człowiekiem. Starałem się znaleźć gesty i sytuacje, w których ten ruch jest archetypiczny. Patrząc na niego odczytujemy te same obrazy nie tylko w Poznaniu, ale też w Berlinie albo w Ameryce Południowej. Chciałem zrobić przedstawienie uniwersalne, dla wszystkich, o historii naszego narodu, o dziedzictwie europejskiej kultury - tak ważnym współcześnie - i nie kierowałem się techniką baletową, ale inspiracją wypływającą z emocji, z serca, a dramaturg dodał warstwę intelektualną będącą spoiwem z prozą Kafki i Schulza.
Krzysztof Cicheński - dramaturg i scenograf - dodaje, że praca nad spektaklem, polegała na dyskusji z choreografem oraz zderzaniem tego dyskursu z literaturą. - Jest to splot wzajemnych objawień oraz wygłaszanie swoistych herezji, stąd tytuł przedstawienia. – mówi Krzysztof Cicheński.
Uczestniczy w nim tylko troje wykonawców.
- Kluczowe znaczenie – kontynuuje Cicheński - ma tu założenie że, to co Schulz i Kafka zapisali, jest już zatrzymane w słowach i w ten sposób tkwi w jakimś obrazie literackim. My uruchamiając tancerzy, wprawiając w ruch te wszystkie "objawienia" staramy się dojść do tego, co było zaczynem procesu twórczego. My nie odtwarzamy literatury, ale raczej postawę autorów tej prozy wobec świata.