Jestem wdzięczny za cztery nominacje

Kortez | Autor debiutu roku 2015 mówi Jackowi Cieślakowi o płycie „Bumerang", którą kupiło już 30 tysięcy fanów, młodości w Iwoniczu, rodzinie z Leska i wolności w Bieszczadach.

Publikacja: 15.03.2016 17:19

Jestem wdzięczny za cztery nominacje

Foto: materiały prasowe

Rz: Gratuluję największej liczby, bo aż czterech, nominacji do Fryderyka, w tym za debiutancką płytę „Bumerang". Jak pan zareagował na tego newsa?

Łukasz Federkiewicz:

Wcześniej nagrody nie miały dla mnie większego znaczenia, ale gdy usłyszałem o nominacjach, uśmiechnąłem się i powiedziałem „Wow!", bo są ludzie, którzy docenili to, co robię. Jestem za to bardzo wdzięczny.

Te nominacje są ważne, bo pochodzą od środowiska, które bywa zazdrosne. Uzyskał pan też więcej wskazań niż Dawid Podsiadło.

To są gierki, w które nie wchodzę.

Powiedzmy, kim byli ci geniusze, którzy odmówili panu prawa startu w „Must Be the Music".

Komuś się udało, komuś nie. Nie wiem, na jakiej zasadzie robiony jest ten program. Kogoś ma wykreować, a komuś dać zarobić. Zaczęło się od tego, że na precastingi „Must Be the Music" w Rzeszowie zapisała mnie siostra, ponieważ zawsze negowałem sensowność talent shows. Powiedziała mi o tym, co zrobiła z dnia na dzień, więc pojechałem, wyciągnąłem gitarę z bagażnika i zaśpiewałem kilka piosenek. Po występie podszedł do mnie koleżka, który przedstawił się jako Uzek. Zapytał się, czy na pewno śpiewałem swoje piosenki i czy mam ich więcej. Odpowiedziałem, że są moje i mam ich sporo. Usłyszałem, że gdyby nikt się do mnie nie odezwał z programu „Must Be the Music", on się do mnie odezwie na pewno. Minęło trochę czasu i pomyślałem, że to zwykła mowa-trawa, a jednocześnie dostałem informację o zaproszeniu na główny casting „Must Be the Music" w Warszawie. Tam zaś spotkałem ponownie Uzka, który okazał się konsultantem muzycznym.

Uzek, czyli Paweł Jóźwicki, odpowiadał m.in. za karierę Anii Dąbrowskiej.

Tak, ale tego jeszcze nie wiedziałem i kim jest tajemniczy Uzek, dowiedziałem się później. W Warszawie wspomniał, że ma małą wytwórnię Jazzboy i może pomóc mi nagrać piosenki, jeśli zechcę. Wysłałem mu nagrania zrobione w domowych warunkach i tak zaczęliśmy współpracę. To było już po tym, gdy dwóch jurorów „Must Be the Music" powiedziało mi „nie".

Jak pan to odebrał?

Przede wszystkim nie traktowałem wyjazdu do Warszawy jak wyprawy w wielki świat. Zależało mi tylko na tym, żeby pokazać się z moim piosenkami, bo może się komuś spodobają i sprawa pójdzie dalej w takim sposób, bym w końcu mógł robić, to co zawsze chciałem robić, czyli zająć się muzyką. Były dwa głosy na tak i dwa głosy na nie – spoko. Myślę, że kilku muzykom dzięki talent show się udało tylko dlatego, że mieli do nich dystans i robili swoje, nie przejmując się tym, że cała reszta zarówno w sferze muzyki, stroju, jak i wypowiedzi jest kreowana. Wiadomo: każdy chce fejmu i hajsu. Sławy i pieniędzy. Dlatego sprzedają się od początku.

Mówi pan o sobie, że jest chłopakiem z Bieszczad, gdzie nie jest lekko i każdy musi się utrzymać z ciężkiej pracy.

Od dziecka mieszkałem w Iwoniczu, skąd do Bieszczad jest 100 km. Od zawsze szukałem takiego miejsca, gdzie mógłbym spokojnie posłuchać muzyki. Jak każdy chłopiec ganiałem na podwórku za piłką nożną, a potem do kosza. Później pojawiły się pierwsze męskie przyjaźnie, a z grona tamtych ziomków do dziś mam serdecznego przyjaciela. Potem się ożeniłem, wylądowałem w Lesku i urodził mi się synek. Pracowałem na budowie, w lesie, potem w przedszkolu, mając pewność, że każde z tych doświadczeń poszerza moją świadomość, podpowiada mi, kim jestem i co naprawdę chcę robić.

Bieszczady kojarzą się też z ludźmi szukającymi wolności, poezją śpiewaną, Stachurą, Starym Dobrym Małżeństwem. A panu?

Nigdy tego nie negowałem, ale też nie zmuszałem się do jakiegoś zastanawiania nad tym. Jak był wolny czas, wakacje i można było z ziomkami popić – jechałem nad Solinę i do Polańczyka. Tam jest wspaniale, bo są jeziora, doliny, lasy, góry. Czuje się tam autentycznie wolność. Nie ma wielu ludzi i można poczuć też siebie, odpocząć psychicznie, zwłaszcza gdy się łazi po górach. Niestety, teraz urósł mi brzuch.

A czy są jakieś związki między tradycją bieszczadzkiego śpiewania i tym, że śpiewa pan z towarzyszeniem gitary akustycznej, nie bez dozy melancholii?

Aura miejsca, w którym się mieszka, może oddziaływać na człowieka. Oczywiście, słyszałem Stare Dobre Małżeństwo. Pełen szacunek dla nich, ale to na pewno nie jest mój klimat, klimat, na który bym się powoływał. Może tego nie rozumiem? Może to kwestia czasu i pokoleniowa sprawa?

To jak w świecie muzyki, która jest dziś produkowana z użyciem komputerów, elektroniki, wybrał pan bardzo minimalistyczną formę? Skąd ten wybór?

Już dawno temu zainspirował mnie Bauhaus. To zespół z innej bajki, ale podobał mi się ich minimalizm. Potem wraz z moim przyjacielem zacząłem słuchać Citizen Cope, który śpiewa bardzo proste piosenki z bardzo zakręconymi tekstami. Ponieważ jestem słabym gitarzystą, porwałem się na to, żeby tworzyć piosenki, a nie skomplikowane kompozycje. Żeby z tego, co w głowie słyszę, zrobić krótkie formy. Spodobało mi się to i trochę ludzi też to chyba polubiło.

W internecie można przeczytać, że wiele osób reaguje na pana piosenki oczyszczającym płaczem, wzruszeniem.

I o to mi zawsze chodziło. Pisanie piosenek zawsze było dla mnie oczyszczaniem się ze złych emocji i tego, co mnie boli. Miało przynosić ulgę. Jeżeli ludzie, którzy przychodzą na moje koncerty, a potem spotykamy się, żeby pogadać, czują podobnie – czego mogę chcieć więcej? A przychodzą ludzie w różnym wieku i na ostatnich koncertach bywa już nawet więcej niż tysiąc osób.

— rozmawiał Jacek Cieślak

Rz: Gratuluję największej liczby, bo aż czterech, nominacji do Fryderyka, w tym za debiutancką płytę „Bumerang". Jak pan zareagował na tego newsa?

Łukasz Federkiewicz:

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"