Do ciągłych informacji o sukcesach w świecie Piotra Beczały czy Tomasza Koniecznego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale Ewelina Marciniak wciąż nie jest u nas tak dobrze znana, choć to jedna z najważniejszych polskich reżyserek teatralnych. Kontrowersje wobec jej spektaklu „Śmierć i dziewczyna” w Teatrze Polskim we Wrocławiu w 2015 roku stały się powodem pierwszego konfliktu nowo wówczas mianowanego ministra kultury Piotra Glińskiego ze środowiskami artystycznymi.
W kolejnych latach realizowała w kraju szereg głośnych spektakli, a od „Snu nocy letniej” przygotowanego we Fryburgu w 2018 roku zaczęła się jej współpraca z teatrami niemieckimi. Dziś zapraszają ją najważniejsze tam instytucje, jak Thalia Theater w Hamburgu czy berliński Deutsches Theater, w którym w marcu tego roku wystawiła „Werthera”.
Ewelina Marciniak rozpoczęła też przygodę z operą i to od razu niesłychanie ambitnie. Na początku tego roku w szwajcarskim Bernie przygotowała premierę „Złota Renu”. Jest więc pierwszym polskim reżyserem (nie tylko reżyserką) mającym odwagę zmierzyć się na zagranicznych scenach z największym dramatem muzycznym w historii – „Pierścieniem Nibelunga” Wagnera. Premiera kolejnej części – „Walkirii” – planowana jest na styczeń 2023 roku.
Czytaj więcej
„Albert Herring” i „Manon” to dwa słynne utwory, które długo czekały, by wejść na polskie sceny. Stanie się to w ten weekend w Poznaniu i Wrocławiu.
Zanim do niej dojdzie, Ewelinę Marciniak czeka nie mniej prestiżowe zadanie. Będzie autorką jednej z dwóch najważniejszych premier teatralnych na tegorocznym festiwalu w Salzburgu. Drugą – „Ingolstadt” – przygotowuje słynny Belg Ivo van Hove. Polka przygotowuje natomiast spektakl „Ifigenia”, w którym wykorzysta dramaty Eurypideusa i Goethego opracowane przez Joannę Bednarczyk. Chce pokazać inny typ bohaterki od kobiet dominujących w historii literatury, których przeznaczeniem jest miłość i cierpienie. Pragnie odpowiedzieć też na pytanie, kim byłaby Ifigenia dzisiaj.