Reklama

"Hardwired... To Self Destruct": Nowy album zespołu Metallica

Warto było czekać osiem lat na premierowe nagrania tej grupy. Dwupłytowy album jest bardzo dobry.

Aktualizacja: 18.11.2016 05:49 Publikacja: 17.11.2016 16:48

Lista powodów, dla których najsłynniejszy thrashmetalowy zespół świata nie wydawał nowej płyty od 2008 roku, może być naprawdę długa. Sprzedali przecież 110 mln albumów, a najsłynniejsza „Metallica" z 1991 roku rozeszła się w 30 milionach egzemplarzy. Majątek muzyków ocenia się na pół miliarda dolarów, najwięcej – 200 mln dol. – posiada perkusista Lars Ulrich. Nawet wyrzucony za pijaństwo Dave Mustaine, współkompozytor jedynie debiutanckiej płyty „Kill'em All" zaoszczędził 20 mln.

Reklama
Reklama

Alibi dla braku nowej płyty poza tym, że muzycy się wypalili, dostarczał fakt, że gitarzysta Kirk Hammett zgubił w Kopenhadze smartfona, na którym miał nagrane 250 pomysłów na gitarowe riffy. Nie wiadomo, czy telefony i komputery zgubili pozostali członkowie kwartetu. Na pewno pogubili się jako muzycy.

Nowy album nagrywali od 2011 roku, kiedy wyszła równie eksperymentalna, co kuriozalna płyta „Lulu" zarejestrowana z Lou Reedem, cesarzem punk rocka. Dłużej trwała chyba tylko kilkunastoletnia sesja Axla Rose'a i Guns N'Roses. Nie przeszkadzało to muzykom na koncertach prezentować tego samego od lat programu. Zdarzył się też potworek łączący zapis koncertu z formułą thrillera „Through The Never", na którym Metallica straciła kilka milionów dolarów.

Szczerze mówiąc, lepiej było czekać w nieskończoność, niż dostać już w 2014 roku album na poziomie opublikowanego wówczas nowego singla „Lord of Summers", który jest zwykłą metalową sieczką. Gdy teraz jesienią Metallica zaczęła publikować single z nowego dwupłytowego albumu o tytule opisującym skłonność do autodestrukcji – „Hardwired... To Self Destruct", można mówić o udanej kreacji. Tytułowe „Hardwired" ma już na YouTube 20 mln odsłon, „Atlas, Rise!" – 6 mln, najciekawszy zaś „Moth Into Flame" – 12 mln.

Reklama
Reklama

Czas pokaże, jaka jest pozycja „Hardwired" w dyskografii zespołu, ale z pewnością ulokuje się wyżej niż dwie poprzednie studyjne płyty – zwłaszcza piekielnie monotonny „St. Anger" (2003) czy „Death Magnetic" (2008).

Metallica zrozumiała, że prochu nie wymyśli, a jej zadaniem jest granie w świeży i dynamiczny sposób thrash metalu. Album byłby jeszcze lepszy, gdyby muzycy poprzestali na jednej płycie. Strategia była jednak taka, żeby pierwszym krążkiem należy znowu podpalić świat, a na drugim pograć ciężej, w klimatach bliższych Iron Maiden z ukłonem w stronę Black Sabbath. O tym drugim świadczy zwłaszcza „ManUNkind".

Płyta przejdzie do historii, bo nie ma tu żadnej ballady ani kompozycji Kirka Hammetta. Zgubił telefon z nagraniami, więc skoncentrował się na wymyśleniu błyskotliwych, rozbudowanych solówek. Fantastycznie wypada dodany na trzeciej płycie bonus ze świetnymi wersjami utworów Jamesa Ronniego Dio i Rainbow oraz Deep Purple.

W jednej sprawie Metallice się nie powiodło. W walce z piratami. Kalifornijski kwartet był największym bodaj wrogiem obecności muzyki w sieci za darmo. Powód, poza finansowym, był jeszcze jeden – do internetu wyciekały niedokończone wersje nowych kompozycji. To doprowadziło do wściekłości Larsa Urlicha, który wydał wojnę portalowi Napster i doprowadził de facto do jego upadku.

Na tak oczyszczonym polu Metallica zaprzyjaźniła się z siecią, jednak na własnych warunkach. Związała się z serwisem Spotify, który pracuje nad własnym kanałem wideo. Efektem tej współpracy była sierpniowa premiera dokumentu o początkach zespołu, w którym Lars Urlich opowiada m.in. o tym, jak ważna stała się młodzieńcza przyjaźń ze zmarłym w grudniu Lemmym z Motorhead. Zaowocowała ona założeniem Metalliki.

Tydzień temu się okazało, że nawet taki zamordysta jak Urlich nad internetem nie może zapanować. Nowy album wyciekł do sieci. Wściekłość muzyków musiała być tym większa, że został nagrany dla ich własnej firmy Blackened Recordings. Metallica próbuje teraz robić dobrą minę do złej gry i opublikowała wszystkie premierowe piosenki na swojej internetowej stronie w postaci wideoklipów.

Reklama
Reklama

Na miejscu zespołu nie obawiałbym się gigantycznych strat. Album na pewno sprzeda się w wielomilionowym nakładzie, a jeszcze większe wpływy przyniesie sprzedaż gadżetów i biletów na koncerty. W Polsce o pierwszy show stara się Stadion Śląski w Chorzowie, który chce wrócić na muzyczny rynek.

Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Kultura
Nie żyje Frank Gehry. Legendarny architekt miał 96 lat
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama