W 1964, rok po rozpoczęciu beatlemanii, United Artist zażądało od reżysera Richarda Lestera, by szybko nakręcił niskobudżetowy film z udziałem Beatlesów, „bo pod koniec roku nikt o nich nie będzie pamiętał!".
Pytanie stawiane muzykom „Kiedy pęknie bańka ich sławy?" przewija się przez cały dokument „The Beatles: Eight Days A Week. The Concert Years 1962–1966". Film Howarda, laureata Oscara za „Piękny umysł" oraz Emmy za serial „Bogaci bankruci", pokazuje, że Beatlesi nie tylko machali głowami, ale również myśleli.
Inny kolor skóry
Podczas triumfalnego tournée po Ameryce mieli zagrać w Jacksonville, mieście, w którym czarna społeczność miała kontakt tylko z jednym białym człowiekiem: dostawcą żywności. Na koncertach potomków niewolników obowiązywała zasada getta. Skończyły się uśmiechy i absurdalne żarty: czwórka zakomunikowała, że jeśli na stadionie panować będzie segregacja, nie wystąpią.
– Ich show to była pierwsza okazja, żeby spotkać ludzi o innym kolorze skóry – mówi uczestniczka koncertu.
– Nie byli dla nas ani biali, ani czarni, oni byli po prostu Beatlesami, otwartymi ludźmi, z którymi każdy może się zaprzyjaźnić – wspomina aktorka Whoopi Goldberg. Z mamą była na nowojorskim koncercie, gdzie grupa pobiła ówczesny rekord frekwencji: słuchało ich 56 600 fanów.