Wrocław ma jeden z najpiękniejszych zabytkowych budynków teatralnych w Polsce. Wybudowano go w 1841 r. i choć w XIX stuleciu po dwóch pożarach musiał być przebudowywany, przetrwał do dziś w świetnym kształcie.
W 1945 r. zagościła w tym gmachu Opera Wrocławska. Przez ponad 100 lat ten teatr był ważnym punktem na niemieckiej mapie muzycznej, w PRL-u priorytetem dla władz było prezentowanie oper polskich i słowiańskich. Dopiero więc w 1992 r. Opera Wrocławska wystawiła „Wolnego strzelca", choć to sztandarowe dzieło niemieckiego romantyzmu, a jego kompozytor Carl Maria von Weber był swojego czasu dyrektorem teatru we Wrocławiu.
„Wolnemu strzelcowi", który dzieje się w środowisku myśliwych, reżyser dodał nieco ekologiczne przesłanie
To prawda, że baśniowa fabuła tej opery razi dziś naiwnością. Konszachty z diabłem, mroczny las, samotny pustelnik – te romantyczne atrybuty straciły atrakcyjność, ale jest w „Wolnym strzelcu" wiele ciekawej i zróżnicowanej muzyki.
We Wrocławiu postanowiono „Wolnego strzelca" uwspółcześnić, powierzając go Cezaremu Tomaszewskiemu, reżyserowi lubiącemu inscenizować stare opery w sposób niebanalny. Czasami kończy się to klęską, jak z „Halką" zamienioną w happening, czasem daje zaskakująco świeże spojrzenie na Mozarta.