Pani pierwszy koncert w Warszawie odbył się w niewielkim studiu radiowym. Czy nadal zdarza się pani występować w tak małych salach?
Diana Krall:
Bardzo dobrze pamiętam tamten koncert, w trio z gitarzystą Russellem Malone i basistą Benem Wolfe. Zostałam gorąco przyjęta, choć byłam jeszcze mało znana. Pamiętam i drugi występ, bardzo się cieszę, że znowu będę w Polsce. Najmniejszą salą koncertową, w której występuję, jest salon w moim domu, w Vancouver. Latem byłam w trasie i śpiewałam w najróżniejszych miejscach: w Hollywood Bowl, a także w małych salach. Nadal podobają mi się kameralne miejsca.
Czy inaczej podchodzi pani wtedy do koncertu?
Wielkość sali nie ma znaczenia, każdy występ sprawia mi radość. Repertuar w dużym stopniu zależy od publiczności. Jeśli uda mi się wciągnąć ją w dramaturgię piosenek, nawet w największej sali nawiązujemy bliski kontakt.