Intrygujące kompozycje, melodie, które chce się nucić, pulsujący rytm, misterne aranżacje i swoboda improwizacji. Do tego Metheny już nas przyzwyczaił. Na nowym albumie gitarzysta gra również na kilkudziesięciu innych instrumentach jednocześnie.

Fani artysty rozpoznają charakterystyczne brzmienie Pat Metheny Group. Można by pomyśleć, że nagrał ją duży zespół znany z występów w Polsce. Wydaje się też, że Metheny gra na żywo, a do koncertów we Wrocławiu i Warszawie zagadką pozostanie, jak radzi sobie ze sterowaniem robotami, jak za ich pomocą improwizuje na instrumentach perkusyjnych czy fortepianie, grając równocześnie na gitarze.

Są na płycie takie momenty, że wydaje się niemożliwe, aby tej solówki na wibrafonie nie grał Gary Burton, a intensywnego rytmu perkusyjnego nie podkładał Antonio Sanchez. A jednak to złudzenie. Dopiero teraz przekonujemy się, jak silny wpływ miał Metheny na swoich muzyków.

Pięć kompozycji układa się w suitę z wieloma punktami kulminacyjnymi i wyciszeniami. Już tytułowy temat „Orchestrion" pokazuje nieprawdopodobne możliwości tego zadziwiającego zestawu instrumentów. „Entry Point" jest urokliwą balladą, „Expansion" zabierze nas w podróż pełną niespodzianek, a odpoczniemy dopiero przy łagodnych akordach fortepianu i gitary w „Soul Search". Finałowy „Spirit of the Air" jest tak skomponowany, że wzmaga apetyt na nową muzykę Pata.

„Orchestrion" to album na miarę „Secret Story" i „The Way up", bardzo emocjonalny i osobisty. Z pewnością podbije serca fanów amerykańskiego gitarzysty.