Jako muzyk klasyczny osiągnął właściwie wszystko. Przez ponad cztery dekady występował na niemal wszystkich kontynentach z najznakomitszymi partnerami i w wielkim repertuarze — od Bacha i Vivaldiego po kompozytorów współczesnych (zdobył prestiżowe nagrody za interpretacje utworów Lutosławskiego). Karierę koncertową łączył z pracą pedagogiczną. Dziś, gdy niedawno obchodził 70.
urodziny, mówi o sobie, że jest emerytowanym profesorem. Nie przeszkadza mu to jednak wyznać publiczności, iż przed spotkaniem z kobietą woli wypić lekko uderzający do głowy aperitif niż szklankę whisky, bo to trunek mało pobudzający.
Na takie zwierzenia artysta odważył się w najnowszym programie „Miłośnie i filmowo”, którego premiera odbyła się w ostatnią sobotę karnawału w warszawskim Studio Buffo. Jakowicz zapewne ruszy w Polskę z najsłynniejszymi przebojami filmowymi, podobnie uczynił przecież z poprzednim projektem koncertowym, złożonym ze słynnych tang. Występował z nim przez kilka lat, nagrał też płytę, za którą zdobył nominację do Fryderyka.
Krzysztof Jakowicz należy do artystów, którzy nie boją się zacierać granic między muzyką poważną a rozrywkową. Jest przy tym szlachetnym wyjątkiem, bo nie idzie na łatwiznę. Owszem, gra melodie prostsze niż tematy z klasycznych sonat, ale wszystkie podane są w finezyjnej, często wręcz wyszukanej formie.
To zasługa Hadriana Filipa Tabęckiego, z którym pracował przy poprzednim programie z tangami. Teraz tak zaaranżował on filmowe tematy, by skrzypek Krzysztof Jakowicz pozostał bohaterem wieczoru, ale zespół Kameleon Septet świetnie go wspiera zaskakującymi harmoniami i pomysłami brzmieniowymi.