Piątkowy występ Rokii Traore w Palladium uważany jest za największą atrakcję festiwalu. Po porywającym zeszłorocznym koncercie Amadou i Mariam warszawiacy nie mogli się cieszyć malijską muzyką na żywo. Ale choć Salif Keita ominął stolicę (grał we Wrocławiu), a Tinariwen przyleci wprost na gdyńskiego Open’era, to właśnie my mamy Rokię! Obdarzona delikatnym, bardzo przy tym poruszającym głosem piosenkarka dzięki ojcu dyplomacie miała okazję otworzyć się na świat.
Skorzystała na tym jej twórczość. Etniczne instrumentarium służy po europejsku skonstruowanym piosenkom, a blues z delty Missisipi współgra z jego pustynnym odpowiednikiem. Traore nigdy jednak nie zapomniała o ojczyźnie. Śpiewa głównie w bambara, języku jej matki, rozprawiając o problemach Czarnego Lądu. To wokalistka o duszy griota, wioskowego barda. Ma na koncie współpracę z Youssou N’Dourem, a przede wszystkim cztery doskonale oceniane płyty.
Wydarzenia soboty zakrojono z mniejszym rozmachem i ulokowano w skromnych wnętrzach klubu Kamieniołomy. Słynie on z prezentowania współczesnej muzyki znad Sekwany. Tym razem usłyszymy piosenkarza Sliimy’ego oraz producenta i didżeja Etienne’a De Crecy. Ten pierwszy porównywany jest raczej do gwiazd nowoczesnego brytyjskiego popu, takich jak Mika czy Lily Allen. De Crecy ma szerszy repertuar, choć to eleganckie, analogowe, electrohouse’owe brzmienie jest jego najlepszą wizytówką. Słychać dobrze, że pochodzi z kraju Daft Punk i Justice.
Czwarta edycja festiwalu Francophonic zakończy się elegancko, w Teatrze Wielkim. W ramach poniedziałkowej inicjatywy „Chopin inspire Gainsbourg” będziemy podziwiać fortepianowy kunszt nagradzanego Jana Krzysztofa Broi i pełną wyobraźni wokalistykę Gaby Kulki. Elektronikę Smolika uzupełni zwiewny jazz Andrzeja Jagodzińskiego z zespołem.
Wieczór uświetnią także zagraniczni goście, wśród których prym wiedzie niezapomniana Jane Birkin. Ale i obdarzony rockowym pazurem Nosfell w otoczeniu marzycielskiego folku Claire Denamur i Berry może wypaść intrygująco.