Uczestnicy festiwalu dobrze pamiętają, jak pięknie prezentował przed laty fragmenty „Jezusa z Nazaretu”, za co w 2001 roku otrzymał Nagrodę Specjalną im. Romana Brandstaettera. W tym roku będzie można usłyszeć jego głos z nagrań archiwalnych.
Telewidzowie pokochali go za postać Norberta, jednego z bohaterów popularnego serialu „M jak miłość”. O tej cieszącej się dużym powodzeniem roli tak mówił przed dwoma laty w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
– Po 20 latach w zawodzie mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Udało mi się uniknąć zaszufladkowania, bo reżyserzy widzieli we mnie zarówno amantów, jak i postacie charakterystyczne. Grałem trochę od Sasa do Lasa, co sprawiało mi niekłamaną frajdę. Mam nadzieję, że takie „wygimnastykowanie” zaowocuje następnymi propozycjami. Jeśli ten serial ogląda ok. 10 milionów widzów, to siłą rzeczy grający w nim aktor zaczyna być popularny i rozpoznawalny. To miłe i przyjemne. Być może jest w tym pewien zgrzyt, że w świadomości tzw. masowej publiczności nie liczą się role teatralne, które gra się nawet w tak prestiżowym miejscu jak poznański Teatr Nowy. Telewizja ma jednak ogromną siłę rażenia.
Mariusz Sabiniewicz był lubianym i cenionym poznańskim aktorem. Zaczynał od Teatru Polskiego. Jedną z pierwszych ról, którą zagrał, był Kawaler Niezłomnego Serca w „Paradoksie o aktorze” według Denisa Diderota. Nazwa tej postaci dobrze pasowała do kolejnych ról, przede wszystkim Konrada w Mickiewiczowskich „Dziadach” w reżyserii Grzegorza Mrówczyńskiego.
Gustawa-Konrada zagrał dwukrotnie. Pierwszy raz w 1987 roku w Poznaniu i dziesięć lat później również u Mrówczyńskiego, tyle że gościnnie w Jeleniej Górze. W pierwszym spektaklu dominującą cechą jego bohatera była spontaniczność i siła młodości. Po dziesięciu latach musiał zastosować zupełnie inne środki wyrazu. Jego Gustaw stał się człowiekiem znacznie dojrzalszym. Patrzył na świat z odrobiną dystansu, żeby nie powiedzieć cynizmu. Taka możliwość spojrzenia na jedną postać – jak sam przyznał – rzadko się zdarza.Po Gustawie w „Dziadach” zagrał Gucia w „Ślubach panieńskich”, a pracę w Teatrze Nowym rozpoczął od Syfona w „Ferdydurke”, by po nim wcielić się w Molierowskiego Don Juana. Tę postać wyposażył w uwodzicielski wdzięk i mądrość filozofa.