Zbiór duetów jest wizytówką wszechstronności Arethy Franklin, ale nie można go traktować jak przewodnika po trwającej już 51 lat karierze. To zapis ekstrawagancji, chwil, w których zgadzała się eksperymentować. Dzięki temu „Aretha Franklin. Jewels in The Crown” jest arcyciekawą panoramą testów, którym poddawano jej talent. Wokalnie królowa soulu wyszła z nich zwycięsko. Ale nie wszystkie piosenki wytrzymały próbę czasu.
„Jumpin’ Jack Flash” nagrany z Keithem Richardsem brzmi fatalnie nie dlatego, że się od 1986 r. zestarzał. Po prostu gitary wypadają płasko, szczególnie w zestawieniu z silnym, ostrzejszym niż riffy głosem Franklin. Kompozycja utknęła w pół drogi między bluesem a rock’n’rollem, jest hałaśliwa, ale pozbawiona energii. No, może z wyjątkiem finałowego okrzyku „Alleluja!”.
„Doctor’s Orders” z Lutherem Vandrosem ma z kolei urok beztroskiego soulu początku lat 90., ale balansuje na granicy dobrego smaku i wywołuje pobłażliwy uśmiech. Koncertowa wersja „(You Make Me Feel Like) a Natural Woman” jest świetna tak długo, dopóki nie słychać Bonnie Raitt i Glorii Estefan, które do tego monumentalnego utworu nie wnoszą niczego wartościowego.
Nie zawodzi natomiast ani producenckie wyczucie Davida Stewarta, ani głos Annie Lennox. Zarejestrowany w połowie lat 80. z Eurythmics feministyczny manifest „Sisters Are Doin’ It for Themselves” zachował moc i taneczność. A zaśpiewany z George’em Michaelem „I Knew You Were Waiting (For Me)” jest rzadkim przykładem, że biali wokaliści mogą kunsztem dorównać królowej.
Lekko swingujący duet z Frankiem Sinatrą to zupełnie inna kategoria – randka wielkich legend, dowcipny flirt, w którym przegrać musi mężczyzna. Sinatra śpiewa, że czuje się bezradny, przez kobietę wali się jego świat. Ale jego głos stoi w miejscu, podczas gdy Franklin biega po pięciolinii, bawiąc się z nim w kotka i myszkę!