Wrocław udowodnił, że warto ryzykować i nie zważać na stereotypowe sądy. Od lat pokutuje bowiem w naszych teatrach przekonanie, że nie warto sięgać po dzieła kompozytorów współczesnych, gdyż publiczność nie interesuje się nimi. Okazało się, że widzowie Opery Wrocławskiej uważają inaczej.
To był sezon, w którym dominowała nowa rodzima muzyka. W listopadzie odbyła się premiera baletu „Rękopis...” z muzyką Rafała Augustyna napisaną na zamówienie Opery Wrocławskiej. Libretto powstało na kanwie „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego i choć kompozytor wybrał z niej zaledwie kilka wątków, jego „akcja choreograficzna w I akcie” (bo taki podtytuł dał baletowi) zachowała złożony charakter tej XVIII-wiecznej powieści. Wymagało to od widzów dobrego rozeznania wśród pojawiających się na scenie licznych postaci i mnogości zdarzeń.
Autorką inscenizacji i choreografii jest Ewelina Sojecka. „Obie warstwy, wizualna i dźwiękowa, muzyczna i teatralno-baletowa, z powodu pewnego nadmiaru informacji konkurują ze sobą o uwagę publiczności – pisał w „Ruchu Muzycznym” Olgierd Pisarenko. – Mnie zdecydowanie wciągnęła muzyka, toteż podziwiając mimochodem błyskotliwą fantazję w kreowaniu postaci oraz poetycki urok i precyzję tanecznych obrazów, nieraz miałem problemy z rozszyfrowaniem ich treści”.
Z okazji festiwalu Musica Polonica Nova Opera przypomniano dwie opery powstałe w latach 60. ubiegłego stulecia: „Jutro” Tadeusza Bairda i „Kolonię karną” Joanny Bruzdowicz. Odkryciem okazała się pierwsza z nich, po prapremierze w Warszawie w 1966 r. nigdy już niewystawiana. Baird wykazał się wyczuciem reguł sceny, a Jerzy S. Sito dostarczył mu libretto oparte na opowiadaniu Conrada, w którym życiowy naturalizm połączył z motywami antycznej tragedii. „Jutro” opowiada historię bliską, a odwieczną zarazem: ojciec wyczekuje powrotu syna, idealizując jego wizerunek, a dziewczyna marzy o nim jako o obiecanym narzeczonym. Gdy wreszcie się pojawi, konfrontacja ideału z rzeczywistością doprowadzi do tragedii. Oboje muszą zatem udawać, że nic się nie wydarzyło, i czekać na jutro, kiedy nadejdzie ten oczekiwany. W przeciwnym razie życie straciłoby sens...
Muzyka Bairda, choć nosi znamię czasu, w którym powstała, nadal zachwyca bogactwem pomysłów instrumentacyjnych, różnorodnością barw i napięciem dramaturgicznym. Świetnie to potrafił pokazać dyrygent Tomasz Szreder, a młoda reżyserka Ewelina Pietrowiak zrobiła spektakl prosty, ale dzięki temu widz potrafi docenić wartość samego utworu.