W zeszłym roku jej piosenki: „Promiscuous”, „Maneater” i „Do It” nie znikały z list przebojów i fal radiowych. Dziewczyna, którą świat ledwie pamiętał z efektownego debiutu przed ośmiu laty, nagle stała się sensacją. Nie dzięki charyzmie czy wyrazistej osobowości. W historii muzyki Furtado zapisze się raczej jako tuba promocyjna rytmów Timbalanda. Od jej albumu „Loose” z 2006 r. zaczął się triumfalny pochód wpływowego producenta.
Nelly skorzystała na tej współpracy komercyjnie, ale utraciła drapieżność, którą przyciągała w debiutanckich nagraniach. Jeśli opierać się na zapisie jej występu, który pokaże w piątek o 22.00 HBO 2, na Malcie zobaczymy przyzwoity popowy show. W ojczyźnie Furtado dała koncert pozbawiony niespodzianek i efektów specjalnych, ale dobrze zaśpiewany i skonstruowany tak, by trzymać w napięciu.
W Toronto zaczęło się od ogłuszającego huku śmigłowca, którego lądowanie widać na wielkim telebimie. Wokalistka pojawiła się na szczycie schodów i śpiewając „Say It Right”, kroczyła w dół. Trochę usztywniona, jakby niepewnie czuła się w butach na wysokim obcasie i w nowym repertuarze. Choć podczas koncertu kilkakrotnie podchodziła do brzegu sceny, tak naprawdę nie zbliżyła się do publiczności. Pomachała, posłała kilka całusów, a na pożegnanie rzuciła mało przekonujące: „Kocham was!”.
Choć większość piosenek prosi się o dynamiczną choreografię, Furtado nie tańczyła, wyręczali ją profesjonaliści, ona tylko markowała ruchy. Nie próbowała przekonać widzów, że stać ją na coś wyjątkowego. Być może dała tym dowód skromności, bardziej prawdopodobne jednak, że wieczór w Toronto pokazał prawdę o współczesnych gwiazdach pop. Świetnie sprawdzają się w wyreżyserowanych wideoklipach, w osobistym kontakcie wypadają słabiej.
Brak estradowego potencjału Furtado nadrabia jednak talentem wokalnym i umiejętnością spojrzenia na swój repertuar z innej strony. Śpiewa piosenki w nowych aranżacjach, o oktawę niżej albo z wyraźnie zmienioną melodią. „I’m Like a Bird”, jej pierwszy światowy hit, w oryginale był pogodną i nieco naiwną wakacyjną piosenką. Jednak w Kanadzie zabrzmiał poważniej, jak opowieść o utraconej tożsamości i poszukiwaniu siebie.