Od dawna nie dostosowuje się do reguł, jakie rynek muzyczny narzucił artystom. Przede wszystkim mógłby dawać znacznie więcej koncertów, zwłaszcza że na nich najlepiej się zarabia.
„Nie sądzę, aby występy Zimermana w Stanach przyniosły mu znaczący sukces finansowy – podsumował Polaka kilka lat temu krytyk »New York Timesa«. – Jak zwykle zabrał w tę trasę nie tylko własny fortepian, ale i mechanika. Za jedno i drugie musi zapłacić z własnej kieszeni. I wszystko to tylko dla trzech koncertów”.
– Szczerze zazdroszczę tym, którzy potrafią występować po 200 razy na rok – odpowiedział na to Krystian Zimerman. – Gram tyle, na ile mnie stać. A nie stać mnie na wiele.
Tylko bezpośrednio po zwycięstwie na Konkursie Chopinowskim w 1975 r., kiedy to jako 18-latek zachwycił świat, nie odmawiał nikomu. – Pierwsze lata do 1980 roku były najtrudniejsze – tłumaczył potem. – Ale metoda była jedna: prób i błędów, a właściwie głównie błędów. Szukałem wtedy miejsc do ogrywania repertuaru. Lepiej poznawałem siebie. Przychodziły propozycje, których nie mogłem odrzucić.
– W tym roku Krystian da ponad 40 występów – tłumaczy mi impresario Andrzej Haluch. – A recital w Salzburgu uważa za szczególnie ważny.Bo Zimerman jednak potrzebuje wyjść na estradę. – Kocham swoją publiczność, nawet w bardzo dosłownym sensie – opowiadał w jednym z wywiadów. – Koncert jest dla mnie czymś w rodzaju aktu miłosnego między artystą a jego publicznością.