Rz: Na najnowszej płycie występuje pan z tak bardzo różnymi artystami jak jazzująca Norah Jones i grający ciężkiego rocka Serj Tjankian z System of a Down. Ze starszych zaprosił pan Paula Simona. Czy to miał być manifest artystycznej otwartości?
Wyclef Jean:
Zawsze imponował mi Quincy Jones, którego fascynowały różne nowe style i nowości spoza Ameryki. To mój muzyczny ojciec chrzestny. Chcę być Quincym Jonesem współczesnych książąt muzyki pop. Kto będzie królem? Okaże się. Osobiście uważam, że ten, który będzie myśleć uniwersalnie. Czas muzycznych gett skończył się raz na zawsze. Taką naukę wyniosłem z domu. W czasach mojego dzieciństwa czarnoskórych kojarzyło się z soulem i rhythm and bluesem. A moja mama słuchała country.
Może pan zaprosić do nagrań wszystkich, ale lista gości jest przecież ograniczona. Z kim najlepiej pracuje się panu w studiu?
A co będzie, jak kogoś pominę, przeczyta wywiad i obrazi się na mnie?