Kirk Hammet: Metallica chciała podpalić świat

- Zmieniło się wszystko oprócz jednego. Kiedy nie byłem żonaty - nie spałem, bo balangowałem. Teraz też nie śpię wiele, ale z innego powodu - muszę w nocy doglądać dziecka - opowiada Kirk Hammet, gitarzysta Metalliki, przed zapowiedzianą na 12 września premierą nowej płyty "Death Magnetic"

Publikacja: 06.09.2008 02:13

Metallica

Metallica

Foto: Materiały Promocyjne

W filmie "Some Kind of Monster" pokazywaliście kulisy problemów związanych z odwykiem Jamesa Hetfielda, wywołane konfliktami odejście Jasona Newsteada oraz apodyktyczną naturę Larsa Urlicha. Czy wciąż jesteście dla siebie potworami?

Kirk Hammett:

Od tego czasu wszystko się zmieniło. Aż trudno uwierzyć, że jesteśmy do siebie tak pokojowo i życzliwie nastawieni. Odnowiliśmy nasze przyjaźnie, co stało się możliwe dzięki szczerym rozmowom. Nie obrażamy się, tłumaczymy sobie wszystko na gorąco. Nie pozostawiamy żadnych konfliktowych sytuacji bez rozwiązania, bo to zawsze owocuje sporami w najmniej oczekiwanym momencie. Nie byłoby tak świetnie, gdyby nie Robert Trujillo, nasz nowy basista. Bardzo miły facet, skromny.

Wygląd ma groźny.

A my każdego dnia uczymy się od niego życzliwości. Kiedy Jason był w zespole, ciągle się kłóciliśmy, walczyliśmy ze sobą.

Czy to była tylko jego wina?

Może nie tylko jego. A może dawały znać o sobie jego punkowe, anarchistyczne korzenie. W każdym razie Metallica była w stanie nieustannej wewnętrznej wojny. Teraz czujemy się szczęśliwi. Album, który nagraliśmy, jest jednym z najlepszych w ostatnich 15 latach. W nowych piosenkach znowu brzmimy jak Metallica. Wróciliśmy nie tylko do grania solówek, które trwają ponad minutę, i ciężkich riffów, ale i do rozbudowanych kompozycji o barwnej aranżacji. Tak jak kiedyś często zmieniamy tempo, rytm.

Kiedy rozmawialiśmy przed premierą "St. Anger" w 2003 r., też pan zachwalał nową płytę. Najbardziej dziwiło mnie, że z zapałem bronił pan swojej rezygnacji z grania partii solowych, które były zawsze specjalnością Metalliki.

Wtedy najważniejsze było ograniczenie naszych egoistycznych zachcianek. A solówki to coś indywidualnego, gwiazdorskiego. Dlatego z nich zrezygnowałem. Zespół był ważniejszy. Teraz, kiedy uregulowaliśmy wszystkie sprawy i każdy z nas jest pewien dobrych intencji kolegów, nie ma problemu z tym, żebym mógł grać więcej.

A o czym są teksty?

Głównie o śmierci i problemach związanych z samobójstwem, ale także o zdolności wybaczania.

Nie mogę nie zapytać, czy Hetfield czuje się dobrze po odwyku?

Piosenki są na pewno echem jego doświadczeń, pisanie było rodzajem terapii i mogę zapewnić, że odniosła dobry skutek. Jest w znakomitej formie. Bardzo zaangażował się w komponowanie.

Przed wywiadem zwracano mi uwagę, żebym nie pił alkoholu. Alkohol to dla was problem?

Robimy to dla Jamesa, który musi go unikać. Nigdy nie używam nic przed wejściem na scenę. Po koncercie to co innego. Lubię wódkę, szampana. Ale też się ograniczam, bo po wielu latach ożeniłem się, mam rodzinę i dzieci.

I jakie to uczucie być ojcem po tylu latach rockandrollowego szaleństwa?

Zmieniło się wszystko oprócz jednego. Kiedy nie byłem żonaty – nie spałem, bo balangowałem. Teraz też nie śpię wiele, ale z innego powodu – muszę w nocy doglądać dziecka. Mój starszy synek ma dwa latka. Szybko nie czeka mnie zmiana, bo niedawno urodziło mi się drugie dziecko. Ale nie narzekam. Mam dla kogo pracować. Gram dla dzieci, dla żony. Właściwie wszystkie piosenki są dla niej. Choć słucha różnej muzyki, bardzo jej się podobają. To miłe. Nareszcie wszystko ma sens.

Czy jesteście tymi sami ludźmi co 30 lat temu, kiedy zaczynaliście?

Wtedy chcieliśmy podpalić świat. Teraz jesteśmy rozważnymi ojcami. Wyjątek stanowi scena. Granie na żywo dla tysięcy da się porównać tylko do serfowania. W studiu ciężko pracujemy. Na scenie możemy poszaleć.

Jak spędza pan zwykły dzień?

Gram na gitarze, czytam, jestem z rodziną. Mieszkam w San Francisco. Mam miłych sąsiadów. Żadne gwiazdy, zwykli ludzie. Nienawidzę tracić czasu z celebrities z Hollywood. Lubię pójść na piwo do baru na rogu.

Jesteście jednym z nielicznych topowych zespołów, które walczą z muzyką w Internecie. Czy wydacie piosenki online?

Ukażą się tylko na płycie. Po pierwsze chcemy mieć kontrolę nad własną muzyką. Po drugie nasze albumy tworzą zamkniętą całość i nie będziemy sprzedawać piosenek na sztuki jak marchewek na targu.

Jaka przyszłość czeka Amerykę?

Kto to wie? Jak wielu Amerykanów nie jestem zadowolony z obecnego rządu. Ameryka powinna świecić pozytywnym przykładem. Wkraczanie do innych krajów nie może być na porządku dziennym.

Będzie pan głosował podczas wyborów prezydenckich?

Zawszę głosowałem. Kto nie głosuje, nie ma prawa krytykować polityków. Nie wiem, czy Obama zmieni Amerykę. To będzie bardzo trudne. Teraz już nic nie jest pewne. Ale to jedyna nadzieja na zmianę. Siłą rzeczy ma inne spojrzenie na zwykłe ludzkie sprawy. Nie będzie reprezentował wyłącznie administracji.

Pamięta pan pierwszą wizytę w Polsce?

Nigdy jej nie zapomnę. To był 1987 r. Nie byliśmy wtedy jeszcze taką gwiazdą jak dziś, a zapełniliśmy dwukrotnie Spodek. To się nam wtedy nie zdarzało. Pamiętam, że przed nami grał świetny polski zespół Kat. No i że fani jadący na koncert zdemolowali pociąg. Hm. Wszyscy byliśmy wtedy gniewni i młodzi.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"