Miller chciał być bohaterem

Orkiestra Glenna Millera wystąpi w warszawskiej Sali Kongresowej i łódzkich Toya Studios (19 i 20 grudnia). Wiele lat obowiązywała wersja, że mistrz zginął w katastrofie lotniczej w 1944 r. Jego brat twierdzi, że zmarł w szpitalu

Aktualizacja: 13.12.2008 05:40 Publikacja: 12.12.2008 18:16

Orkiestra Glenna Millera w czasach świetności z grającym na puzonie liderem (na pierwszym planie)

Orkiestra Glenna Millera w czasach świetności z grającym na puzonie liderem (na pierwszym planie)

Foto: AP

Jest 15 grudnia 1944 r. Orkiestra Glenna Millera stacjonuje w Anglii, ale po wyzwoleniu Paryża ma zagrzewać do boju żołnierzy antyhitlerowskiej koalicji na kontynencie. Szef bandu leci do Francji pierwszy. Wsiada do małego jednosilnikowego samolotu Noorduyn Norseman. Wieża udziela wskazówki, by maszyna leciała nisko nad kanałem La Manche, ponieważ dwa bombowce B17 miały awarię podczas nalotu na niemieckie pozycje i zrzucają bomby do morza. Minęło siedem dni. BBC informuje, że Miller zaginął w czasie lotu do stolicy Francji. Norseman został trafiony bombą zrzuconą przez B17.

[srodtytul]Cholerne łóżko[/srodtytul]

Mija 40 lat, podczas których osieroceni przez Millera muzycy i ich następcy grają repertuar założyciela orkiestry. Nagle wiadomość jak grom z jasnego nieba. Brat Millera ujawnia, że historia z zaginięciem nad kanałem La Manche była mistyfikacją.

– Nie zginął w katastrofie lotniczej, lecz zmarł w szpitalu na raka płuc – powiedział Herb Miller. Według jego wersji muzyk rzeczywiście wsiadł na pokład samolotu i doleciał do Francji. Tyle że od razu został przetransportowany do szpitala. Zmarł 24 godziny później. Herb tłumaczył, że wieść o katastrofie sfabrykował z miłości do brata.

– Chciał umrzeć jako bohater, a nie w cholernym łóżku – przekonywał. Swoją wersję poparł listem, jaki otrzymał od Glenna, nałogowego palacza. Muzyk pisał w nim: "Jestem całkowicie wyniszczony. Mam kłopoty z oddychaniem. To coś poważnego". Herb ujawnił też, że po rzekomej katastrofie nie było dochodzenia, a piloci prowadzący maszynę zginęli w czasie wojny, ale o wiele później. Jak było naprawdę – trudno ustalić. Ale nawet na oficjalnej stronie orkiestry zamieszczono enigmatyczną wersję wydarzeń, że ostatni raz był widziany, jak wchodził na pokład samolotu. Ani słowa o katastrofie.

Glenn Miller miał twarz i rysunek oczu delikatny, ale w zachowanych do dziś radiowych wywiadach mówi niskim wibrującym głosem dowódcy zagrzewającego żołnierzy do ataku. Czytał Biblię, jednak jego ulubionym pisarzem był mało znany u nas Damon Runyon, nomen omen, żołnierz, który zaczynał od korespondencji na temat rewolucji meksykańskiej, a zasłynął pisanymi w czasie prohibicji nowelami z gangsterskiego półświatka Nowego Jorku. W kinie Miller podziwiał Spencera Tracy, aktora dominującego nad kobietami na planie i w życiu. Cenił go pewnie za to, co powiedział Katharine Hepburn: "Jesteś wyższa ode mnie o dwie głowy, ale przytniesz się do moich potrzeb. Yeah!".

Miller kochał pieniądze, podczas jednego z koncertów powiedział: "Miło jest spojrzeć na tłumy ludzi kołyszących się w rytm przebojów. Szczególnie gdy za 500 par na parkiecie dostaje się 600 dolarów!". Przeklinał poranne telefony, bo lubił spać do południa. Łowił ryby i grał w bejsbol. Za Duke'em Ellingtonem powtarzał: "Nie myślę o rzeczach, które nie mają swingu".

[srodtytul]Bliżej frontu[/srodtytul]

Patent Millera na przeboje polegał na tym, że klarnet i saksofon tenorowy grały na zmianę główny temat, a pozostałe saksofony i dęciaki tworzyły harmonię, choć anegdota umniejsza wkład Glenna w rozwój swingujących bandów. Podobno podczas jednego z koncertów główny trębacz był chory. Jego motyw musiał więc zagrać klarnecista. Grał m.in. u boku Benny'ego Goodmana, który nazwał go wytrawnym muzykiem.

Big-band, z którym odniósł światowy sukces, powstał w 1938 r. Czuł swoje czasy i zaproponował lżejszą od jazzu, melodyjną muzykę do tańca, za co go zresztą krytykowano. Wylansował się w kinie dzięki filmom "Serenada w Dolinie Słońca" i "Żony orkiestry". Kiedy ogląda się je teraz, bawią naiwnością scenografii z dykty. To musicale przeniesione żywcem z teatru na filmowy plan, ale orkiestra Millera gra wspaniale. Przy szlagierach Millera tańczył cały świat. W 1940 r. jego roczny dochód wyniósł 800 tys. dolarów.

Kiedy Ameryka przystąpiła do wojny, zaciągnął się do armii. Ale miał 38 lat i w marynarce go nie chcieli. Zaczął pisać do generałów, żeby dali mu chociaż powalczyć o lepsze brzmienie wojskowych bandów. Stanął na czele Reprezentacyjnej Orkiestry Sił Powietrznych USA i awansował na kapitana. Podczas koncertów w Ameryce wspierał sprzedaż obligacji wojennych i dzięki niemu armia zebrała miliony dolarów.

Ale chciał być bliżej frontu. W 1944 r. udało mu się przerzucić zespół do Wielkiej Brytanii. Na falach BBC zagrzewał do walki amerykańskich chłopców i mieszkańców okupowanej przez Niemców Europy. Cześć jego pamięci!

[ramka]Wil Salden, dyrektor orkiestry

To niemożliwe, żeby grali z nami muzycy, którzy znali założyciela, bo on odszedł w 1944 r. Przykładamy jednak ogromną wagę do zachowania stylu gry naszego mistrza. Po jego śmierci orkiestrą kierował Texa Beneke, przyjaciel lidera, a od 1956 r. perkusista Ray McKinley. Obecnie są trzy zespoły imienia Millera – amerykański, brytyjski i działający na kontynencie. Gramy szlagiery Millera, Goodmana, Sinatry i bożonarodzeniowe. Jest wiele teorii na temat śmierci twórcy orkiestry. My przyjmujemy wersję, że zginął nad kanałem La Manche. [/ramka]

[ramka]Swingowe szlagiery Orkiestry Glenna Millera w anegdocie

[b]"In the Mood"[/b]

Piosenka, która jako jedna z pierwszych zajęła czołowe miejsce na liście przebojów "Billboardu" opartej na sprzedaży płyt. Wtedy liczono krążki zakupione do szaf grających.

[b]"Tuxedo Junction"[/b]

Temat poświęcony klubowi jazzowemu w Alabamie (wśród wykonawców był perkusista polskiego pochodzenia Gene Krupa). Marleya zainspirował do skomponowania piosenki "Kaya". Melodię spopularyzował ponownie Manhattan Transfer, a Woody Allen wykorzystał w "Klątwie skorpiona".

[b]"Chattanooga choo Choo"[/b]

Kompozycję wylansował film "Serenada Słonecznej Doliny". Piosenka sprzedała się w 1,2 mln egz. i była pierwszą Złotą Płytą w historii światowej fonografii. Opowiada o podróży pociągiem z Nowego Jorku do Chattanooga.

[b]"Little Brown Jug"[/b]

Glenn nadał piosence z czasów prohibicji o uzależnionym od napitków małżeństwie lekką aranżację. Jest wersja dziecięca, ocenzurowana z aluzji o wysokoprocentowym alkoholu.

[b]"Pennsylvania 6-5000"[/b]

Najstarszy nowojorski numer telefoniczny należący od 1919 r. do hotelu Pennsylvania, gdzie grała orkiestra Millera. Utwór znany ze "Śniadania u Tiffany'ego". [/ramka]

Jest 15 grudnia 1944 r. Orkiestra Glenna Millera stacjonuje w Anglii, ale po wyzwoleniu Paryża ma zagrzewać do boju żołnierzy antyhitlerowskiej koalicji na kontynencie. Szef bandu leci do Francji pierwszy. Wsiada do małego jednosilnikowego samolotu Noorduyn Norseman. Wieża udziela wskazówki, by maszyna leciała nisko nad kanałem La Manche, ponieważ dwa bombowce B17 miały awarię podczas nalotu na niemieckie pozycje i zrzucają bomby do morza. Minęło siedem dni. BBC informuje, że Miller zaginął w czasie lotu do stolicy Francji. Norseman został trafiony bombą zrzuconą przez B17.

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"