Czyż może być doskonalszy dowód talentu artysty niż to, że jego twórczość wytrzymała próbę czasu? Zwłaszcza w przypadku Mieczysława Karłowicza, który zdołał ukazać tylko cząstkę swych możliwości. Kiedy 8 lutego 1909 r. zginął przysypany lawiną u stóp Małego Kościelca, miał zaledwie 32 lata.
Z okazji tej rocznicy Antoni Wit przygotował w weekend koncert w Filharmonii Narodowej. Wybrał utwory, którymi w 1903 r. – po okresie berlińskich studiów – młody artysta rozpoczynał samodzielne życie artystyczne.
Mieczysław Karłowicz jest dla nas przede wszystkim autorem poematów symfonicznych. Antoni Wit przypomniał, że w jego dorobku mamy też potężną symfonię „Odrodzenie”. Trudno wyjaśnić, dlaczego dzisiaj rzadko się ją wykonuje. Choć wyszła spod pióra 25-letniego kompozytora, jest dziełem w pełni dojrzałym. Jest także pierwszą nowoczesną symfonią w polskiej muzyce.
Słychać w niej, co prawda, fascynacje Karłowicza Czajkowskim czy Wagnerem, jednak to dzieło samodzielne i oryginalne. Zaciekawia bogactwem melodyjnych tematów, zmiennymi nastrojami, a zwłaszcza wykorzystaniem możliwości brzmieniowych orkiestry.
Antoni Wit potrafił ukazać słuchaczom jej urodę. Z Orkiestrą Filharmonii Narodowej dał interpretację dynamiczną, efektowną, ale bez efekciarskich popisów, a przy tym pełną młodzieńczego wigoru.