Na początku usłyszeliśmy wykrzyczaną przez Artura Rojka piosenkę „Kobiety” z debiutanckiego krążka zatytułowanego „Myslovitz”. Później były kolejne muzyczne pocztówki z przeszłości, choćby „Filmowa miłość”, która na żywo zabrzmiała jeszcze drapieżniej niż na płycie.
Zresztą w czasie całego występu Ślązacy grali bardziej szorstko i głośniej. Finezyjne aranżacje i dopieszczone dźwięki zostały zastąpione przez ciężkie riffy. Respekt budziło współbrzmienie gitar i solowe popisy perkusisty. Grupa pokazała rockowy pazur. I dobrze. Jeszcze lepiej, że ograniczyła ilość ballad i zepchnęła największe przeboje na drugi plan. To nadało występowi żywiołowości.
Z minuty na minutę atmosfera w wypełnionym po brzegi Palladium robiła się gorętsza. I nawet słabe nagłośnienie nie zepsuło porozumienia między tłumem a artystami. Kiedy więc rozbrzmiały pierwsze dźwięki „Nocnym pociągiem do końca świata”, ludzie oszaleli. Do tego stopnia, że odśpiewali „Sto lat!” dla zespołu. Równie owacyjnie przyjęto „Peggy Sue nie wyszła za mąż” – kawałek, w którym muzycy łączyli bluesowe zacięcie w zwrotkach ze słodyczą refrenów odśpiewywanych przez publiczność wspólnie z Arturem Rojkiem. Grupa powróciła więc w świetnej formie.
Poziom wczorajszego występu daje nadzieję na równie udany koncert dziś, również w Palladium (ul. Złota 9, tel. 022 822 30 03, bilety 45 zł, godz. 19). Relację z niego zamieścimy na [link=http://www.zyciewarszawy.pl" target="_blank]www.zyciewarszawy.pl[/link].