Małolaty chcą żyć szybko i za friko

Jeden z najlepszych polskich raperów, mistrz freestyle’u i dyplomowany skrzypek, nagrał dziesiątą płytę. „Rz” opowiada, dlaczego młodzi Polacy zamieniają miłość na seks, panicznie boją się Dekalogu i nie zakładają rodzin

Publikacja: 02.03.2009 01:33

Małolaty chcą żyć szybko i za friko

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: Na nowej płycie nie zajmuje się pan polityką. To znaczy, że jest dobrze i zabrakło powodów do komentarzy?[/b]

[b]Ostry:[/b] Polityka jest wszechobecna, czuć ją nawet w kolejce w warzywniaku. To już nawet nie jest inspirujące. Od 20 lat rządzą nami ludzie pozbawieni kompetencji i wiedzy. Gdybym był beznadziejnym raperem, nikt nie kupowałby moich płyt. A im uchodzi na sucho, nawet w obliczu kryzysu. Tak mnie to frustruje, że mogę się tylko śmiać. Samego kryzysu boję się najmniej, bo jestem bezrobotny – robię rap. Im gorzej jest wokół, tym więcej mam pomysłów. Nie ma co narzekać, trzeba rapować – o ludziach, o ważnych rzeczach.

[b]To znaczy o czym?[/b]

O tym, że mam 29 lat, żonę, syna i chcę im dać szczęście. I że rodzina, bliskość są najcenniejsze. To, co kiedyś młodym wydawało się ekstremalne: seks, narkotyki, alkohol – teraz jest normą. Natomiast radykalnie brzmią przykazania: „Czcij ojca swego i matkę swoją” albo „Kochaj bliźniego swego”. Co zdanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”, może znaczyć dla małolata, któremu narkotyki odebrały władzę nad własnym życiem? A hasła: nie zdradzaj żony, szanuj ją? Młodzi się ich boją jak ognia!

[b]A pan nie?[/b]

Zawsze byłem wierzący, babcia tak mnie wychowała, że jako trzylatek znałem paciorek. Teraz złości się na moje liberalne podejście do życia i mówi: „Ty zły Europejczyku!”. Ona jest z pokolenia

doświadczonego wojną i komunizmem, nie znała wolności, może w nią nie wierzy tak jak ja. Myślę, że Bóg jest w nas. Jak w tym starym kawałku Paktofoniki: „To ty jesteś Bogiem, uświadom to sobie”. Od nas zależy, czy jesteśmy wolni, szczęśliwi, czy dajemy siebie innym.

[b]Dlaczego młodzi tak się boją przykazań?[/b]

Bo nikt im nie mówi, że ich wybory mają jakieś konsekwencje. Ich się tylko informuje, co jest nielegalne. A zakazane smakuje lepiej. Moje pokolenie nie rozumie, że odpowiada za własne życie. Może dlatego, że generacja naszych rodziców spaprała sprawę. Tak urządzili świat, że nikt nie wierzy w zmianę.

[b]O czym pan mówi?[/b]

O tym, że nasi rodzice, gdy idą coś załatwić w urzędzie, zabierają butelkę żubrówki, a do szpitala niosą bombonierkę. Nawet gdybyśmy chcieli coś zmienić, nie możemy. To oni wciąż zajmują eksponowane pozycje i podejmują decyzje. Ilu jest w Sejmie wpływowych polityków przed trzydziestką? Młodym trudno wydobyć z siebie pozytywne tony. Na świat, w którym dorastają, reagują nienawiścią. Najtrudniej dzisiaj powiedzieć: kocham ten kraj, to państwo. Miłość w ogóle jest wśród młodych pojęciem kosmicznym, bo dzieciaki nie marzą o tym, żeby się kochać – chcą seksu. Zamiast dbać o rodzinę, prężą muskuły na dyskotekach. „Wszędzie lateks i plastik,

to (...) chamstwo naszej generacji” – napisałem o tym utwór dla mojego synka, żeby pamiętał, że ma wybór. Można żyć inaczej.

[b]Kiedy zaczął się ten pokoleniowy marsz w stronę plastiku i lansu?[/b]

Niestety, pomogła popularność amerykańskiego hip-hopu, ten styl: drogie fury, złote łańcuchy, dziewczyny za kasę. Teraz i nad Wisłą dziewczyn się nie podrywa, bo jak ktoś goni za forsą, nie ma czasu na uwodzenie. Więc dzisiaj facet nie pęka z dumy, że kobietę zdobył, tylko

że dużo na nią wydał. 13-latki kręcą się po galeriach handlowych i idą do łóżka za parę dżinsów.

[b]Dlaczego to dotyka właśnie tę generację? [/b]

Ich rodzice w latach 90. zarabiali pieniądze i nie mieli czasu z nimi być. Ja urodziłem się w 1980 r., szczęśliwie moi rodzice w komunie karier nie robili. Ale to nie jest wina ustroju, tylko nas samych. Znam młodych ojców, którzy woleliby iść na dziwki, niż pobawić się z dzieckiem. Nastolatki żyją szybko i bez celu. Nie chcą dążyć do czegoś, czemu trzeba się poświęcić. Obchodzi ich, co jest za friko.

[b]W jednym z utworów wspomina pan z sentymentem czasy, gdy „dziewczyny były słodkie jak miód”. Jest pan zawiedzionym romantykiem?[/b]

Kiedy poznałem moją przyszłą żonę, martwiłem się, czy mam dość poczucia humoru, inteligencji. Teraz dziewczyny oceniają, ile facet ma pieniędzy. Jesteś kimś, jeśli potrafisz ją utrzymać. To efekt wychowywania przez teledyski, wzorce popkultury – od Madonny przez Britney po Dodę i Rihannę. Moja płyta jest przeciwwagą – skoro wszyscy mówią ci, że masz być zajebisty, ja mówię, że masz być sobą. Jeśli wszyscy chcą więcej hajsu, mówię: nie biegnij za kasą. Rób to, co lubisz, i bądź szczęśliwy.

[b]Nie wyrósł pan jeszcze z rapu? W końcu to muzyka stworzona przez młodych wkurzonych chłopaków.[/b]

Historia hip-hopu ma już cztery dekady, jego pierwsi twórcy są siwi. Jaggera pewnie też kiedyś pytano, jak długo może się bawić rock’n’rollem. Niby z wiekiem rośnie skłonność do kompromisów i potrzeba wygody, ale ja w sprawie muzyki dziecinnieję. Coraz bardziej mi zależy, coraz silniej się w niej realizuję. Kiedyś nie brałem w pełni odpowiedzialności za słowa, teraz pamiętam, że docierają do młodych. Nie chcę nikogo nawracać, ale widzę, że małolaty boją się żyć po swojemu, mówić „nie”. A ja nigdy nie idę za tłumem, bo wiem, że najtrudniej oszukać pojedynczego myślącego człowieka.

[b]Bardzo się pan zmienił od debiutu?[/b]

Widuję w lustrze przeraźliwie chudego faceta, z wystającymi żebrami, łysiną i siwiejącą brodą. Dziesięć lat grania koncertów odbiło się na zdrowiu. Nigdy nie brałem twardych narkotyków, więc nie mam kłopotów z krążeniem ani z sercem. Ale kilku znajomych, którzy na zmianę pili i ćpali, już pochowaliśmy.

[b]Rozmawiamy o starzeniu i śmierci, a nie mamy jeszcze 30 lat.[/b]

Bo tempo życia w naszym pokoleniu jest szybsze: imprezy, używki, praca, stres – to wyniszcza. A jednocześnie coraz bardziej chcemy zatrzymać młodość. Zakładamy rodziny dopiero po trzydziestce albo żyjemy na kocią łapę jak na wiecznej balandze. Moi rówieśnicy myślą, że starość jest synonimem luksusu. Na starość i dzieci potrzebne są pieniądze – jak nie masz kasy, musisz być wiecznie młody.

[ramka][b]Ostry (także O.S.T.R.)[/b]

Właściwie Adam Ostrowski, ur. 15.05.1980 r. Należy do czołówki polskich raperów, uznawany za najlepszego freestylera. Kompozytor, producent, skrzypek, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi. Dyplomowany muzykoterapeuta. Pierwsze utwory hiphopowe nagrywał jako 12-latek. W 2001 r. wydał debiutancką płytę „Masz to jak w banku”. Najnowszy album „O. C. B.” jest dziesiątym w jego karierze. O.S.T.R. był nominowany do Paszportu Polityki, jest laureatem Fryderyka. Współtworzył muzykę do filmu Sławomira Fabickiego „Z odzysku” i „Alei Gówniarzy” Piotra Szczepańskiego, współpracuje z raperami z USA i Wielkiej Brytanii, nagrywał z Michałem Urbaniakiem.

[b]Rz: Na nowej płycie nie zajmuje się pan polityką. To znaczy, że jest dobrze i zabrakło powodów do komentarzy?[/b]

[b]Ostry:[/b] Polityka jest wszechobecna, czuć ją nawet w kolejce w warzywniaku. To już nawet nie jest inspirujące. Od 20 lat rządzą nami ludzie pozbawieni kompetencji i wiedzy. Gdybym był beznadziejnym raperem, nikt nie kupowałby moich płyt. A im uchodzi na sucho, nawet w obliczu kryzysu. Tak mnie to frustruje, że mogę się tylko śmiać. Samego kryzysu boję się najmniej, bo jestem bezrobotny – robię rap. Im gorzej jest wokół, tym więcej mam pomysłów. Nie ma co narzekać, trzeba rapować – o ludziach, o ważnych rzeczach.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił