[b]Rz: Na nowej płycie nie zajmuje się pan polityką. To znaczy, że jest dobrze i zabrakło powodów do komentarzy?[/b]
[b]Ostry:[/b] Polityka jest wszechobecna, czuć ją nawet w kolejce w warzywniaku. To już nawet nie jest inspirujące. Od 20 lat rządzą nami ludzie pozbawieni kompetencji i wiedzy. Gdybym był beznadziejnym raperem, nikt nie kupowałby moich płyt. A im uchodzi na sucho, nawet w obliczu kryzysu. Tak mnie to frustruje, że mogę się tylko śmiać. Samego kryzysu boję się najmniej, bo jestem bezrobotny – robię rap. Im gorzej jest wokół, tym więcej mam pomysłów. Nie ma co narzekać, trzeba rapować – o ludziach, o ważnych rzeczach.
[b]To znaczy o czym?[/b]
O tym, że mam 29 lat, żonę, syna i chcę im dać szczęście. I że rodzina, bliskość są najcenniejsze. To, co kiedyś młodym wydawało się ekstremalne: seks, narkotyki, alkohol – teraz jest normą. Natomiast radykalnie brzmią przykazania: „Czcij ojca swego i matkę swoją” albo „Kochaj bliźniego swego”. Co zdanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”, może znaczyć dla małolata, któremu narkotyki odebrały władzę nad własnym życiem? A hasła: nie zdradzaj żony, szanuj ją? Młodzi się ich boją jak ognia!
[b]A pan nie?[/b]