Odpowiedź znalazło dwóch liderów Jazz Big Band Graz: Heinrich von Kalnein i Horst-Michael Schaffer. Ich zespół wystąpi w Sali Kongresowej na Blues Rock Jazz Warsaw Festival, poprzedzając trio Medeski Martin & Wood.
– Oczywiste, że złota era big-bandów już nie powróci – twierdzi niemiecki saksofonista Heinrich von Kalnein. – Dziś duże formacje jazzowe nazywa się orkiestrami. Dla kompozytorów i aranżerów big-band jest nadal wyjątkowo atrakcyjnym i precyzyjnym środkiem wyrazu.
Nie bez powodu big-bandy utrzymują się dziś głównie przy uczelniach muzycznych i narodowych stacjach radiowych. Najlepsze orkiestry działają okazjonalnie. Nawet najsłynniejsza dyrygentka i aranżerka Maria Schneider występuje poza USA z narodowymi orkiestrami. A i własną przywraca do życia zwykle tylko na trasy koncertowe po festiwalach. Jazz Big Band Graz ma uprzywilejowaną pozycję. Działa przy najważniejszej austriackiej uczelni jazzowej w Grazu i spośród najlepszych studentów i absolwentów rekrutuje swych członków.
Aby nie stać się tylko szkolnym big-bandem odgrywającym standardy, trzeba sporo zachodu i talentu. I Jazz Big Bandowi Graz się to udało, przede wszystkim dzięki ciekawym, oryginalnym kompozycjom i nietuzinkowym aranżacjom. Ich muzyka mogłaby zawitać do modnego klubu tanecznego, bowiem sporo w niej elektronicznych brzmień, a solówki są tak porywające, że usiedzieć przy nich trudno. Spotykane czasem w recenzjach porównania do The Cinematic Orchestra są nie na miejscu.
Muzycy z Grazu przewyższają Anglików umiejętnościami o dwie klasy, a pomysłowością o jedną. Słowem, mogliby zająć ich miejsce na klubowych listach przebojów. Dlaczego ich tam jeszcze nie ma? Może nazwa big-band ciągle jednak kojarzy się z jazzem, a ten bywa trudny i odstrasza? Ale nie w tym przypadku.