Rok temu pytaliśmy przybyłych do Gdyni warszawiaków o artystów, których chcieliby na Open’e-rze zobaczyć. Wymieniali wówczas Radiohead, N.E.R.D., Portishead, Gnarls Barkley i Coldplay. Żadna z tych gwiazd nie wystąpi. Na pociechę – zagra imponująca stołeczna reprezentacja.
[srodtytul]Najlepsze pod namiotem[/srodtytul]
Na liście zaproszonych nie zabrakło autorów najlepszych rodzimych płyt tego roku: The Black Tapes, Gaby Kulki, Paristetris, Łąki Łan i The Car Is On Fire. Trudno tylko zrozumieć fakt, że organizatorzy postanowili upchnąć ich w namiocie.
Jeśli ktoś nie miał czasu, by zobaczyć The Car Is On Fire przedwczoraj w Hard Rock Cafe, może to nadrobić. Grupa trzecim w dorobku krążkiem „Ombarrops!” pokazała, że rozpieszczający ją krytycy mieli rację. Potwierdziły się bowiem doniesienia, iż wraz z producencką asystą Johna McEntire z jej brzmienia znikną resztki polskiej przaśności. Aż przyjemnie posłuchać, jak proste, beatlesowskie w duchu kompozycje dzięki arcysprawnym riffom i funkowemu tempu stają się alternatywą na światowym poziomie.
The Car Is On Fire ma reputację formacji bardziej studyjnej niż koncertowej. Z Łąki Łan, drugim czwartkowym gościem tzw. Tent Stage, jest natomiast zupełnie odwrotnie. Miliony ściśniętych na ich płycie pomysłów w trakcie występów realizują w pełni. Poza tym funk, punk i muzyka klubowa, trzy gatunki dla kapeli macierzyste, bazują przecież na energii czerpanej od dopingujących słuchaczy. A ci szaleją, gdy tylko zobaczą owadzie przebrania i usłyszą pierwsze takty szaleńczych, doprawionych improwizacjami kompozycji.