Reklama

Ekstremalne i łagodne oblicza awangardy

Warsaw Summer Jazz Days: Trzy formacje Johna Zorna zafascynowały publiczność

Publikacja: 05.07.2009 17:19

Electric Masada

Electric Masada

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Przed swoimi koncertami w Warszawie John Zorn, saksofonista i kompozytor, wysłał do szefa Warsaw Summer Jazz Days Mariusza Adamiaka sugestywne pytanie, czy zdaje sobie sprawę, co mówi się o tym festiwalu w Nowym Jorku.

Trudno nie mówić z zachwytem, jeśli sam Zorn utworzył kwartet z legendarnym saksofonistą Anthonym Braxtonem. Poza tym zaprezentował dwa swoje zespoły The Dreamers i Electric Masada w najlepszych składach. Na tym samym festiwalu, i to w jeden wieczór na jednej scenie, znakomite koncerty dali prekursorzy czarnej jazzowej awangardy Art Ensemble of Chicago, a zaraz po nich nowatorski Wadada Leo Smith Golden Quartet. Natomiast w World Saxophone Quartet zagrali rewelacyjnie David Murray i nowy w tym gronie Tony Kofi.

Miłośnik najpiękniejszych głosów mógł posłuchać w Warszawie Dianne Reeves, Lizz Wright, Simone i Angelique Kidjo śpiewających piosenki Niny Simone. A przejmujący protest song na finał zapamiętamy na długo. O tegorocznym festiwalu Warsaw Summer Jazz Days już przed pierwszym koncertem można było przypuszczać, że będzie najlepszy w swej historii. A jeśli wielu gości z Europy zadało sobie trud, żeby przyjechać to Warszawy, to znaczy, że mamy wreszcie imprezę będącą magnesem dla wszystkich miłośników jazzu. Szkoda, że nie potwierdziła tego frekwencja. Nie spodziewałem się jednak, że na Zorn Fest przybędzie tak wielu słuchaczy.

Można było przypuszczać, że kwartet, jaki utworzył z saksofonistą Anthonym Braxtonem, basistą Billem Laswellem i perkusistą Milfordem Gravesem, to mieszanka wybuchowa. Szkoda tylko, że Braxton i Zorn zaprezentowali jedynie ekstremalną stronę swych popisów. Ich saksofony prześcigały się w bulgotaniu i piskach. Jestem ciekaw, jak w tym wykonaniu zabrzmiałyby łagodniejsze frazy.

– To właśnie jest jazz – powiedział po tym występie Mariusz Adamiak, dla którego było to spełnienie jednego z największych marzeń. Być może najważniejszy moment w historii festiwalu.

Reklama
Reklama

Muzyka zespołu The Dreamers (Zorn już tylko dyrygował sekstetem) dała oczekiwane wytchnienie dla uszu. Bo muzyk ten słynie również z urzekających chwytliwymi tematami melodii, często inspirowanych muzyką żydowską. Ale w końcu i ten zespół pokazał swój awangardowy pazur, podobnie jak kończąca ekscytujący wieczór Electric Masada, w której bohater wieczoru ponownie chwycił za saksofon. Muzyka nabrała tempa, a szybkie zmiany melodii, harmonii i rytmu pokazały, że z dziecięcą łatwością potrafi tworzyć intrygującą muzykę.

Na finał festiwalu 8 lipca przygotowano orkiestrowy szczyt z udziałem Marii Schneider w roli kompozytora i dyrygenta big-bandu Krzysztofa Herdzina. Swoją "Suitę jazzową Tykocin" zagra z trębaczem Randym Breckerem pianista Włodek Pawlik, a akompaniować im będzie Podlaska Orkiestra Symfoniczna Opery i Filharmonii. Gościem Brass Ensemble Tymona Tymańskiego będzie czołowy trębacz świata Dave Douglas.

Komentuj na blogu - [link=http://blog.rp.pl/marekdusza/]CO DUSZY GRA[/link]

Czytaj też - [link=http://www.rp.pl/temat/153365.html]Warsaw Summer Jazz Days[/link]

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama