Reklama

Smak brzoskwini

W 1966 r. wybitna amerykańska jazzmanka Nina Simone zakończyła swój słynny utwór „Four Women” stwierdzeniem: „Nazywam się Peaches”. Blisko 30 lat później ten pseudonim przyjęła urodzona w Kanadzie Merrill Nisker

Publikacja: 02.10.2009 14:17

Muzycznie Peaches wpasowuje się w przytłaczającą dźwiękową układankę pod nazwą electro clash

Muzycznie Peaches wpasowuje się w przytłaczającą dźwiękową układankę pod nazwą electro clash

Foto: Fotorzepa, Marcin Łobaczewski MŁ Marcin Łobaczewski

Czy przyniosła mu chwałę? Tu opinie są skrajnie różne. Osoby niezdolne do zaakceptowania obsesyjnie podkreślanej seksualności nie powinny w piątkowy wieczór nawet myśleć o odwiedzaniu Stodoły.

Obcesowa niczym Elfriede Jelinek artystka zdążyła zainspirować już wszystkie niegrzeczne dziewczynki show-biznesu, od Madonny poczynając, przez Pink, Britney Spears i Christinę Aguillerę, na Beth Ditto z Gossip, Bjork, M.I.A. czy naszej Marii Peszek kończąc. Pokazała im, jak iść na całość. „Nie jestem przeciwko miłości, ale w moich piosenkach dziewczyny muszą być jak antychryst” – przyznaje w wywiadach.

Jej własne przebudzenie było spektakularne. Z bibliotekarki i nauczycielki w szkole podstawowej stała się osobą obwieszczającą całemu światu swój biseksualizm, kreślącą miłosne sceny gejowskie, nazywającą swą płytę „Fatherfucker”.

Muzycznie Peaches wpasowuje się w przytłaczającą dźwiękową układankę pod nazwą electro clash. Ale nie do końca, bo tak naprawdę pokazuje, że w muzyce wszystko wolno. Znajdziemy u niej bezwstydne disco, lepiej i gorzej rapowane zwrotki, całą gamę syntetycznych brzmień electro i tyle energii, ile od czasu punka nie mieliśmy.

Jak mówią sympatycy po ostatnim albumie „I Feel Cream” – artystka prezentuje specyficzny rodzaj ekstremizmu, który najlepiej smakuje w grupie. Doprowadza ochroniarzy do rozpaczy, w swych szaleństwach nic sobie nie robiąc z nich zaleceń. Bierze ze sobą na scenę tancerki, owoce, hula-hoop, ciuchy dla wyjątkowo wyuzdanych młodych dziewcząt, a nawet sztuczny członek i brodę! Atakuje tym publikę przez dwie godziny.

Reklama
Reklama

Zatem kto odważny, ten do Stodoły. Wbijmy zęby w ten nadpsuty kawał brzoskwini.

[i]Peaches, Stodoła, Warszawa, ul. Batorego 10, bilety: 110 zł, rezerwacje: tel. 22 825 60 31, piątek (2.10), godz. 20.[/i]

plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama