Mężczyzna w czerwonym krawacie nie poleca samobójstwa. Ten z czerwonymi klapami marynarki mówi, że nie może już dłużej żyć. Łysy facet w podkoszulku wieszczy jakiejś świni, że jej „kości zeżrą dzikie psy”.
Piegowata dziewczyna z czerwonymi rzęsami składa swój świat do stóp niekochającego jej ukochanego. Krótkowłosa brunetka radzi komuś, żeby zastanowił się, w co w życiu gra.
„Ja pierdolę, w bardzo dziwną stronę skręca świat” – konstatuje wyluzowana miłośniczka Boba Marleya. A ofertę pozwalającą w tym świecie żyć luksusowo ma dla wszystkich dama z czerwonymi oczami. Trzeba tylko podpisać się krwią...
Kilkanaście takich postaci w 1993 roku powołał do życia Elvis Costello wraz z Brodsky Quartet. Zainspirowała go werońska tradycja zostawiania pod balkonem Julii Capuletti listów, w których ludzie opisują swoje szczęścia i nieszczęścia. Katarzyna Groniec przetłumaczyła teksty jego piosenek i stworzyła z nich recital „Listy Julii”. Teraz wydała go na płycie.
Podczas wieczoru promocyjnego w Polonii Groniec znów potwierdziła, że jest artystką dużego formatu. Swobodnie porusza się w różnych stylistykach – od jazzu, przez rock, po poezję śpiewaną. Jest niezwykle ekspresyjna, by chwilę później stać się subtelną. Krzyczy, by za moment diabolicznie szeptać. Jest obsceniczna i wulgarna, a za chwilę widzimy w niej uosobienie liryzmu. Śpiewa z otwartością rodem z estrady, by w kolejnym utworze zamknąć się przed słuchaczami niemal autystycznie.