[b][link=http://www.rp.pl/artykul/383668.html]Zobacz komentarz wideo Jacka Marczyńskiego: Czy Polska pozostanie operową prowincją?[/link][/b]
[b] Czy polityka tak dziś wszechobecna zdominuje też nowy spektakl w Operze Narodowej? [/b]
„Borys Godunow” jest nią obciążony. Kiedy po raz pierwszy realizowałem go w Wilnie, w atmosferze odradzających się w Polsce nacjonalistycznych nastrojów, rzeczywiście zafascynował mnie ów polityczny aspekt. Po dwóch latach powstaje jednak inne przedstawienie. Nie interesuje mnie przekazanie paru truizmów, o tym, że władza deprawuje. Na Musorgskiego spoglądam poprzez pryzmat Szekspira, u którego Makbet podobnie jak Borys zabił, ale nigdy nie zaakceptował swojego czynu. To próba odpowiedzi na pytanie postawione już w „Braciach Karamazow” — czy na krzywdzie ludzkiej, na łzie dziecka można budować imperium?
[b]W wileńskim przedstawieniu Godunow umierał przed kamerami. Chciał pan uświadomić widzom, że media kreują polityków, ale i potrafią ich uśmiercić? [/b]
W Warszawie Godunow umiera na oczach syna, jedynej naprawdę ważnej w jego życiu istoty. W tej inscenizacji stawiam na ludzki wymiar tej opowieści. Chcę uniknąć dosłowności. Wtedy zachłysnąłem się realizmem, była to dla mnie zupełnie nowa poetyka. Teraz traktuję go, jako jeden ze środków wyrazu, bo jednak niesie ze sobą ograniczenia. Unicestwia duchowość, metaforę, będącą immanentną cechą sztuki operowej. Ale telewizja będzie tu obecna. Dziś świat oglądamy głównie przez szklany ekran, a na nim i polityków – najpierw w jaskrawo kolorowych barwach, potem często skompromitowanych i brutalnie niszczonych. Spektakl śmierci rozpoczyna się, więc na szklanym ekranie.