Reklama

Liryka i furia w równowadze

Tomasz Stańko, kompozytor, trębacz, dyrektor artystyczny festiwalu

Publikacja: 18.11.2009 17:29

Liryka i furia w równowadze

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

[b]Rz: Pana nowy album zyskuje z każdym przesłuchaniem. Jak pan to osiągnął?[/b]

[b]Tomasz Stańko:[/b] Moją tajemnicą jest intensywne, dokładne i głębokie przygotowanie się do nagrania. Nie wszyscy muzycy mają tyle co ja czasu na pracę nad nowym albumem. Od wydania poprzedniego upłynęły trzy lata. Wykorzystałem ten czas na przejście w nową muzyczną przestrzeń. Chciałem nagrać inną płytę, ale nie od razu wiedziałem jaką. Wykorzystywałem każde spotkanie, żeby zestawić nowy zespół. Intuicyjnie czułem, że potrzebuję gitary. Nie chciałem grać z saksofonem, potrzebny był mi drugi głos, żeby czasem grać z nim unisono. Wcześniej grywałem je z fortepianem, ale kiedy dołącza do nas gitara, tworzy się naprawdę piękne brzmienie.

[b]Wśród nowych kompozycji jest m.in. zaskakująca bossa nova. Skąd brazylijskie inspiracje?[/b]

Z naszych ubiegłorocznych koncertów w tym kraju. Już dawno śniły mi się takie dziwne bossa novy, inne niż pisał Jobim. Ta muzyka intryguje mnie. Z jednej strony jest pełna radości życia, a z drugiej – melancholii, innej niż nasza, bo słonecznej. Ma lekkość latynoskich rytmów, subtelność męskich głosów, jak Caetano Veloso. To zupełnie odmienna ekspresja niż np. w amerykańskim bluesie. Do tej muzyki idealnie nadaje się gitara. Napisałem temat „Samba Nova”, bo teraz mam w zespole gitarzystę. Inspiracją były dla mnie również nagrania Sonny’ego Rollinsa z Jimem Hallem. I znalazłem gitarzystę Jakoba Bro, który gra w stylu Halla. Jak zwykle pomógł mi przypadek, usłyszałem go w zespole Paula Motiana. Pierwszy koncert zagraliśmy dwa lata temu, w listopadzie. Wtedy zacząłem intensywniej pracować nad kompozycjami na nowy album.

[b]Czy tematy z nowej płyty będą miały inne, koncertowe aranżacje?[/b]

Reklama
Reklama

Pracuję nad tym, ale musimy dużo grać razem. Tak było z moim polskim kwartetem, brzmienie, które osiągnęliśmy, powstawało latami. Dobieram muzyków, których nie muszę niczego uczyć, ale wymuszam to, co chcę osiągnąć. Oni sami dochodzą do tego, czego potrzebuję, i dopiero wtedy muzyka staje się prawdziwa. Wyruszamy w trasę po Wielkiej Brytanii, gramy razem przez tydzień, będzie więc okazja lepiej się poznać i porozmawiać. A potem przyjeżdżamy do Polski na dwutygodniowe tournée. Chcę, żeby te transowe momenty, które są na płycie, rozrosły się do freejazzowych, ekspresyjnych improwizacji. Równowagą dla nich będą ballady. Liryka i furia znajdą właściwe proporcje.

[b]Kto będzie największą gwiazdą festiwalu Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej?[/b]

Dla mnie Cecil Taylor. Artyści wielcy jak on, którzy cały czas są czynni, pod koniec życia doznają jakiegoś olśnienia. Są genialni, niepowtarzalni. Tak jak obrazy Picassa, które malował, mając 90 lat. Podejście starca tej klasy do sztuki, jaką uprawia, jest niezwykłe. Odnosi się to również do Sonny’ego Rollinsa, Ornette’a Colemana i Cecila Taylora. Poza tym Chick Corea z Garym Burtonem to jeden z lepszych duetów. A Obara jest pierwszym saksofonistą od czasów Szukalskiego, który gra na tym poziomie.

[b]Maciej Obara występuje na festiwalu wytwórni ECM Records. Czy jest w kręgu jej zainteresowania?[/b]

Myślę, że tak, choć ja w tym nie pośredniczę. To od Manfreda Eichera dowiedziałem się o Obarze. Manfred ma własne kryteria doboru i dobre rozeznanie w tym, co dzieje się na polskiej scenie jazzowej.

[b]Kogo poleciłby pan poza gwiazdami festiwalu?[/b]

Reklama
Reklama

Właściwie wszystkich. Andy Sheppard jest saksofonistą klasy Johna Surmana, występował już w Bielsku z Carlą Bley. Brytyjska scena jazzowa jest wysoko ceniona w świecie, podobnie jak norweska, a Arild Andersen należy do najwybitniejszych jej przedstawicieli, i to od wielu lat.

[b]Nie zabraknie projektów związanych z jedną wytwórnią w następnych latach?[/b]

Co roku pojawiają się nowe, ECM jest bardzo prężnym wydawcą. Moja córka Ania, która zajmuje się artystami, już ma kilka bardzo ciekawych ECM-owskich propozycji na przyszły rok.

[i]rozmawiał Marek Dusza[/i]

[b]Rz: Pana nowy album zyskuje z każdym przesłuchaniem. Jak pan to osiągnął?[/b]

[b]Tomasz Stańko:[/b] Moją tajemnicą jest intensywne, dokładne i głębokie przygotowanie się do nagrania. Nie wszyscy muzycy mają tyle co ja czasu na pracę nad nowym albumem. Od wydania poprzedniego upłynęły trzy lata. Wykorzystałem ten czas na przejście w nową muzyczną przestrzeń. Chciałem nagrać inną płytę, ale nie od razu wiedziałem jaką. Wykorzystywałem każde spotkanie, żeby zestawić nowy zespół. Intuicyjnie czułem, że potrzebuję gitary. Nie chciałem grać z saksofonem, potrzebny był mi drugi głos, żeby czasem grać z nim unisono. Wcześniej grywałem je z fortepianem, ale kiedy dołącza do nas gitara, tworzy się naprawdę piękne brzmienie.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Reklama
Reklama