A na nią fani Dani Klein musieli czekać długo – poprzedni album „The Promise” ukazał się pięć lat temu i zawierał muzykę zupełnie inną niż ta, która znalazła się na „Comme On Est Venu...”. Na tamtej jest trochę bałkańskich klimatów, a udział prawdziwej cygańskiej orkiestry sprawiał, że przy muzyce z „The Promise” można się było doskonale bawić.
Tym razem jest inaczej. Nowe utwory inspirowane są klasyczną muzyką francuską (sama wokalistka przyznaje, że czerpała z Jacques’a Brela, Edith Piaf czy Georges’a Brassensa). Słychać więc elementy chanson, akustyczne gitary, smyczki, fortepian i melodykę imitującą prawdziwy paryski bandoneon – tak gra się tylko nad Sekwaną.
Jednocześnie muzyka jest mniej dynamiczna, zadziorna. Spokój, dojrzałość, pewien rodzaj wyrafinowania – tak można określić materiał z nowej płyty. – Vaya Con Dios jest formacją, która wciąż się rozwija. Nasza muzyka nieustannie ewoluuje, ciągle się zmieniamy – tłumaczy tę zmianę Dani Klein. – Choć techno czy metalu nie będziemy grać chyba nigdy.
Na warszawskim koncercie w Kongresowej usłyszymy też starsze przeboje Vaya Con Dios w nowych, akustycznych aranżacjach. A nazbierało się ich całkiem sporo przez prawie ćwierć wieku działalności.
Zespół jest projektem belgijskiej wokalistki Dani Klein, której towarzyszą różni muzycy. Zaczynali w 1986 roku i do dziś sprzedali niemal 10 milionów płyt. Już na pierwszej, wydanej w 1987 roku „Vaya Con Dios” znalazł się wielki hit „Puerto Rico”, później cała Europa bawiła się przy „What’s a Woman” czy „Nah Neh Nah”.