Reklama

Słowa kłamią, a oczy nigdy

Wybitny reżyser turecki Nuri Bilge Ceylan na Erę Nowe Horyzonty przywiózł swoje filmy i wystawę zdjęć

Publikacja: 30.07.2010 00:54

Słowa kłamią, a oczy nigdy

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

[b]Rz: W ostatnich latach na festiwalach święcą triumfy filmy Kaplanoglu, Ustanoglu, i pana. Czym pan tłumaczy modę na kino tureckie?[/b]

[b]Nuri Bilge Ceylan:[/b] Globalizacją. Dzięki Internetowi czy DVD dużo łatwiej jest dzisiaj śledzić, co się dzieje w innych kulturach, a wielkie festiwale otwierają się na nie chętniej.

[b]Ale też nowa generacja tureckich twórców robi filmy intrygujące, bardzo osobiste i autentyczne.[/b]

To u nas nowe zjawisko. W latach 60. społeczeństwo tureckie było rozpolitykowane. Nikt nie spowiadał się na ekranie z prywatnego życia. Dopiero po przewrocie wojskowym 1980 roku zmienił się u nas sposób myślenia i podejścia do sztuki. Wyrośli artyści, którzy nie czują potrzeby robienia kina zaangażowanego społecznie. Najmłodsze pokolenie twórców tureckich uprawia kino bardzo realistyczne. I chętnie odwołuje się do własnych przeżyć.

[b]Wychował się pan w małym mieście, nie mając dostępu do sztuki. A jednak został pan reżyserem. Z kolei pana siostra jest znaną fotograficzką.

Reklama
Reklama

Jak to się stało?[/b]

Sam jestem zaskoczony. W swojej mieścinie mogłem co najwyżej poznawać folklor. Do 17. roku życia w ogóle nie miałem kontaktu ze sztuką. Moją wyobraźnię pobudzały głównie komiksy.

[b]Czy to prawda, że postanowił pan zostać reżyserem po przeczytaniu autobiografii Romana Polańskiego?[/b]

Tak, interesowałem się wtedy fotografią. Książka „Roman by Polański” stała się dla mnie przełomem w myśleniu. Jakby dotknęła mnie różdżka tajemniczej wróżki. Uzmysłowiłem sobie, jak wysoko może zajść człowiek bez żadnego zaplecza, po różnych zakrętach życiowych i tragediach. Człowiek, który potrafi marzyć.

[b]Poznał pan Polańskiego?[/b]

Nie, ale obejrzałem „Nóż w wodzie” i zrozumiałem, że można stworzyć piękne dzieło, mając małą grupę współpracowników i niewielkie pieniądze.

Reklama
Reklama

[b]Jednak zadebiutował pan w kinie dopiero w wieku 36 lat. Żałuje pan straconych lat?[/b]

Tak, ale operowanie kamerą wideo było wówczas luksusem zarezerwowanym dla bogatych kręgów społecznych.

[b]W „Majowej chandrze” sportretował pan reżysera, który wraca do rodzinnego miasteczka i filmuje rodziców, nadużywając ich zaufania. To był element autokrytyki?[/b]

Nakręciłem z rodzicami „Miasteczko”. Obejrzałem i uznałem, że zachowałem się wobec nich egoistycznie i bezwzględnie. Więc „Majowa chandra” była o mnie.

[b]I dlatego w „Klimatach” – opowieści o człowieku, który boi się uczucia, zaczął pan mówić w pierwszej osobie? Zagrał pan nawet główną rolę.[/b]

Recenzenci tureccy mnie za to skrytykowali, ale próbowałem opowiedzieć o świecie mężczyzny, który ma problem z podejmowaniem decyzji. Znałem to dobrze z mojego poprzedniego związku.

Reklama
Reklama

[b]Gra w takim filmie z obecną żoną nie była ryzykiem?[/b]

Raczej psychoterapią. W życiu prywatnym nie boimy się rozmów o trudnych sprawach.

[b]„Klimaty” zaczynają się od długiego ujęcia twarzy kobiety, po której płyną łzy. W pana fabułach jest zwykle bardzo mało dialogów. Nie ufa pan słowom?[/b]

Kino powinno pokazywać ludzkie twarze. Słowa kłamią, oczy nie. Chcę robić filmy dla ludzi, którzy to rozumieją.

[b]Opowiada pan o samotności i mijaniu się ludzi. W ostatnim filmie „Trzy małpy” bohaterowie skażeni są amoralnością. Jest pan pesymistą?[/b]

Reklama
Reklama

Nie mam dobrego zdania o naturze człowieka. Każdy z nas niesie jakiś ciężar i często nie daje sobie z nim rady. Główny bohater na końcu godzi się na zło. Akceptuje wszystko, co go rani: zdradę żony, amoralność, niesprawiedliwość.

[b]W „Trzech małpach” odchodzi pan od motywów autobiograficznych. To początek nowego etapu?[/b]

Nie, w filmie, nad którym teraz pracuję „Once Upon a Time in Anatolya”, wracam do moich kameralnych, osobistych historii.

[b]Reżyserzy tureckiego pochodzenia z Fathem Akinem i Ferzanem Ozpetkiem na czele robią karierę w Europie Zachodniej. Nie chciałby pan nakręcić filmu poza Turcją?[/b]

Nie, bo mój język filmowy opiera się na obserwacji detali. Dlatego wolę pracować we własnym kraju, gdzie znam niuanse kultury, jej zapachy, smaki. Oczywiście, można zrobić wysiłek i wtopić się w obcy świat, jak choćby Polański, o którym już mówiliśmy. Ale dla mnie jego najlepszym filmem pozostaje „Nóż w wodzie”.

Reklama
Reklama

[b]Kim by pan był, gdyby nie został pan reżyserem?[/b]

Fotografem. Z małymi przerwami fotografię uprawiam cały czas, do Wrocławia też przywiozłem swoją wystawę. Kino jest jednak dla mnie ważniejsze. Pozwala głębiej wejść w psychikę człowieka, pokazać wielowymiarowość życia.

[b]Jest jakiś temat, który za panem chodzi?[/b]

Nawet nie mogę zacząć o tym mówić, bo nie skończylibyśmy tej rozmowy do następnego dnia.

[ramka][srodtytul]Sylwetka[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Nuri Bilge Ceylan (ur. 1959)– reżyser, scenarzysta, producent. Miał być inżynierem, ale po uzyskaniu magisterium z elektroniki zapisał się na studia filmowe na Uniwersytecie Mimar Sinan. Zadebiutował w 1995 roku krótkim filmem „Kokon”. Inne jego obrazy to: „Miasteczko”, „Majowa chandra”, „Uzak”, „Klimaty”, „Trzy małpy” (nagroda za reżyserię w Cannes, 2008).[/ramka]

[ramka][srodtytul]Filmy z małymi budżetami i z wielką dawką poezji[/srodtytul]

Po modzie na kino rumuńskie nastał czas filmowców z Turcji. W 2008 r. Nuri Bilge Ceylan dostał nagrodę w Cannes, a Yesim Ustanoglu wywiozła Złotą Palmę z San Sebastian za „Puszkę Pandory”. Na ostatnim festiwalu berlińskim Złotego Niedźwiedzia zdobył za „Miód” Semih Kaplanoglu. Artyści tureccy nie dysponują wielkimi budżetami, rzadko wchodzą w koprodukcje z kinematografiami zachodnimi. Robią więc filmy kameralne, bardzo osobiste, tematy często czerpią z własnego życia. W swoich najgłośniejszych obrazach „Uzak”, „Klimaty” i „Trzy małpy” Ceylan pokazuje samotność i mijanie się ludzi, współczesną moralność. To są opowieści niemal w pierwszej osobie. Kaplanoglu w trylogii „Jajko”, „Mleko” i „Miód” śledzi losy Yusufa, mówi o odkrywaniu świata i bólu po stracie bliskiej osoby, śledzi przeistaczanie się wrażliwego dziecka w niedającego sobie rady z życiem nastolatka i wreszcie w samotnego, zgorzkniałego poetę. Ustanoglu zajmuje się mniejszościami. Jej „Droga do szczęścia” to opowieść o wygnaniu Greków ze wschodniego wybrzeża, „Droga do słońca” – historia przyjaźni Turka i Kurda.

Wydarzeniem przeglądu tureckiego na festiwalu Era Nowe Horyzonty jest też retrospektywa Zeki Demirkubuza, który na początku lat 80. został po studenckich strajkach osadzony bez procesu w więzieniu. Dziś mówi: „Gdyby nie to więzienie, pewnie nie byłbym reżyserem. Wszystkich nas łączy ból. Ból jest wszechobecny i musimy stawić mu czoła. Wszystkie moje filmy są właśnie o tym”.

Filmy nowej generacji twórców tureckich są pełne poezji. Długie ujęcia pozwalają wnikliwie obserwować reakcje ludzi. Reżyserzy często wykorzystują ciszę, a klimat budują z drobnych gestów i spojrzeń.

[i]—bh[/i][/ramka]

[b]Rz: W ostatnich latach na festiwalach święcą triumfy filmy Kaplanoglu, Ustanoglu, i pana. Czym pan tłumaczy modę na kino tureckie?[/b]

[b]Nuri Bilge Ceylan:[/b] Globalizacją. Dzięki Internetowi czy DVD dużo łatwiej jest dzisiaj śledzić, co się dzieje w innych kulturach, a wielkie festiwale otwierają się na nie chętniej.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama