Reklama

Oregon na Jazz Jamboree

Amerykański kwartet Oregon będzie niewątpliwie największą gwiazdą festiwalu Jazz Jamboree - pisze Marek Dusza

Aktualizacja: 05.11.2010 09:58 Publikacja: 05.11.2010 09:57

Kto nie słyszał zespołu Oregon na żywo, powinien to zrobić koniecznie, bo drugiego takiego w histori

Kto nie słyszał zespołu Oregon na żywo, powinien to zrobić koniecznie, bo drugiego takiego w historii jazzu nie było i nie ma

Foto: Materiały Promocyjne

Zespół rzadko koncertuje, a teraz okazją do występów jest wydanie nowej płyty „In Stride” przez włoską wytwórnię Cam Jazz. Gitarzysta Ralph Towner, grający na oboju i saksofonach Paul McCandless, kontrabasista Glen Moore i perkusista Mark Walker są zajęci własnymi projektami, ale tylko razem tworzą unikalne brzmienie będące pomostem między improwizowanym jazzem a muzyką kameralną. Dzięki temu, że w skład grupy wchodzą wybitni wirtuozi, każdy ich album, koncert jest wydarzeniem i każdy jest inny.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/377966_Jazz-Jamboree.html]Czytaj więcej o Jazz Jamboree[/link][/wyimek]

Oregon założyło w 1970 r. czterech członków awangardowej formacji Paul Winter Consort: Towner, Moore, McCandless i grający na instrumentach perkusyjnych Collin Walcott. Od początku swej działalności tworzyli oryginalną muzykę. Wykształceni klasycznie, z zamiłowania improwizatorzy poszukujący nowych dźwięków, rytmów i harmonii, sięgali po inspiracje do Azji i Afryki. Podczas gdy z Paulem Winterem grali w różnych stylach, od baroku do bossa novy, w grupie Oregon udało im się dokonać syntezy i wypracować własny, niepowtarzalny styl.

Pierwszy album zatytułowali „Music of Another Present Era” (1972), co było odpowiedzią na często zadawanie im pytanie: jaką muzykę wykonujecie. To była improwizowana muzyka współczesna, która z powodzeniem mogła się znaleźć na każdym festiwalu jazzowym, w programie Warszawskiej Jesieni czy innych festiwali prezentujących awangardowe nurty.

Na każdej następnej płycie melodyjne tematy „śpiewane” przez obój sąsiadowały z freejazzowymi improwizacjami i utworami o klasycznej konstrukcji. Słuchacz mógł odnieść wrażenie, że uczestniczy w procesie tworzenia nowego stylu, którego nie da się z niczym porównać.

Reklama
Reklama

Dziś trudno wybrać najlepsze albumy zespołu. Było ich wiele, ale z pewnością wyróżnić należy „Out of the Woods” (1978), „In Performance” (1980) i dwie płyty nagrane z gośćmi: „Together” z perkusistą Elvinem Jonesem oraz „Violin” ze skrzypkiem Zbigniewem Seifertem. Specjalny rozdział tworzą nagrania zrealizowane dla wytwórni ECM Records, również te po śmierci Walcotta.

Kiedy do zespołu dołączył młody perkusista Mark Walker, muzyka Oregonu stała się bardziej rytmiczna i łatwiejsza w odbiorze. Grupa zyskała nowych fanów, a kto nie słyszał zespołu na żywo, powinien to zrobić koniecznie, bo drugiego takiego w historii jazzu nie było i nie ma.

[i] Jazz Jamboree 2010: Oregon, Teatr Polski, ul. Karasia 2, bilety: 40 – 130 zł, rezerwacje: www.eventim.pl, www.ebilet.pl, sobota (6.11), godz. 20[/i]

Kultura
Nagroda Turnera dla artystki w spektrum autyzmu. Dzięki Nnenie pęknie szklany sufit?
Kultura
Waldemar Dąbrowski znowu na czele Opery, tym razem w Szczecinie
Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Materiał Promocyjny
Bankowe konsorcjum z Bankiem Pekao doda gazu polskiej energetyce
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama