Rz: Jak pan traktuje „Szansę na sukces"?
Wojciech Mann:
Dzisiaj?
Dzisiaj!
Aktualizacja: 03.06.2011 17:49 Publikacja: 02.06.2011 17:14
Foto: Archiwum
Rz: Jak pan traktuje „Szansę na sukces"?
Wojciech Mann:
Dzisiaj?
Dzisiaj!
Już trochę jak taki powtarzający się... Nie chcę użyć słowa kierat, bo zawsze są elementy nowości, zaskoczenia, ale zdarza się i schemat.
A nie widać tego.
Miło słyszeć... Cóż, próbuję prowadzić program jakbym to robił ledwie kilka miesięcy. Pomaga mi w tym różnorodność uczestników, a i piosenek. Często trafiam na takie, których w ogóle nie znam albo o których zapomniałem. To wszystko daje szansę na sukces.
Mogło być ich więcej, ale Telewizja Polska ma tylko jeden pomysł na pana obecność na antenie. Krzysztof Materna mówi, że ogranicza się pana talenty do pociągania sznurka z karteczką.
Nie wiem, dlaczego tak jest. Może dlatego, że nigdy nie lubiłem antyszambrować? Jestem bardzo mało skuteczny jako „załatwiacz sobie kariery"! Ale robię też na Woronicza dla TVP Kultura z Grzegorzem Wasowskim „Po trochu wyciągane z lochu" i dobrze się w tym czuję. Skarbem programu jest Anna Drozd. Fantastycznie porusza się po telewizyjnych archiwach i wyciąga niezwykle interesujące materiały. Zwłaszcza na tle płycizny w myśleniu innych redaktorów, którzy, gdy mają przygotować program o Czesławie Niemenie, sięgają zawsze po „Dziwny jest ten świat". Tymczasem udało się nie zniszczyć całej masy materiałów – lepszych, gorszych, ale mało znanych. Na tym można zbudować ciekawą opowieść o artystach. Chcę powiedzieć, że nie trzeba ulegać powierzchownym modom. Ale mogę sobie tylko ponarzekać...
Pewien muzyk, który występował ostatnio w pana programie, prosił, bym spytał, czy słucha pan polskiej muzyki i jest jej fanem?
Słuchać – słucham, bo byłbym nie fair wypowiadając opinię na podstawie relacji z trzeciej ręki. Nie słucham, oczywiście, wszystkiego, bo dostaję całe fury nagrań. Słucham tylko tyle, ile mogę. Natomiast bycie fanem nie jest łatwe, ponieważ – w ogromnej większości – nasza muzyka jest spóźniona wobec świata i wtórna.
Woli pan oryginał?
Wolę i dodam, że nawet nie mamy mistrzów kopiowania. Polscy artyści działają chaotycznie, na zasadzie „coś gdzieś usłyszałem modnego" albo „będę udawał Murzyna".
Czy mimo wszystko coś ostatnio zwróciło pana uwagę?
Na pewno płyta Stanisława Soyki z tekstami Agnieszki Osieckiej, najnowszy album Deriglasoffa. A z młodszych podobał mi się zespół Czarne Korki z Krakowa. Dobrzy muzycy, dobry wokalista i teksty Michała Zabłockiego.
Czuje się pan współautorem sukcesów laureatów „Szansy"?
Nie bardzo. Nie będę udawał, że biorę udział w eliminacjach. Od początku przyjąłem zasadę, że chcę być zaskakiwany.
Czasami wykonawcy śpiewają trochę obok.
Różne są powody. Wybaczamy niewłaściwą tonację. Często zdarza się trema, a i zbytnia pewność siebie. Zależy mi jednak na tym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Nie chcę robić wrażenia redaktora, który znęca się nad bezbronnymi. Choć są sytuacje, że ktoś aż się prosi.
Laureatką „Szansy" jest Justyna Steczkowska. Wiedział pan od początku, że to debiutantka z potencjałem?
Widać było, że to nietuzinkowa osoba, ale mało kto pamięta, że miała dwa podejścia. Pierwsze spaliła. Słynne „Buenos Aires" to był drugi raz. Justyna była najeżona, zbuntowana. Wyrazista. Miała szczęście, że trafiła w ręce Grześka Ciechowskiego. Z nim osiągnęła największy sukces. Później zaczęła się gubić.
To, niestety, prawda. Potem była Kasia Cerekwicka. Ale nie rozwinęła skrzydeł. Można powiedzieć, że „chciała być Murzynem".
Nie tylko ona. A gdy już wspominamy rozpoznawalne osoby, które przeszły przez „Szansę", jest jeszcze Kasia Stankiewicz, która zaśpiewała „Orła cień" w Varius Manx, obecna wokalistka tego zespołu – Józefina Lubieniecka, a także Dominika Gawęda z Blue Cafe. Tylko że program funkcjonuje od 18 lat!
Nie czuję się pan usatysfakcjowany?
Nie, ale to nie jest wina programu. Niech pan popatrzy na efekty „Idoli" i temu podobnych konkursów. Robi się komuś chwilowy błysk, a nawet nagrywa płytę. Dzisiaj to żaden problem. Ważny jest pomysł na artystę, którego brakuje, dlatego wytwórnie i menedżerowie działają według formatów. Młodzi ludzie muszą się potem ratować sami albo zapomnieć o muzyce. Monika Brodka dopiero po latach nagrała autorską płytę. Uparła się i zrobiła ją po swojemu. Bo jest czupurna, ostra. Tylko tacy mają szansę.
Jak pan zareagował na sukces swojej książki?
Sprzedało się 150 tysięcy egzemplarzy. Byłem kompletnie oszołomiony! Oczywiście jest fantastycznie, ale od razu pojawił się strach, bo Znak już myśli o drugiej, a ja się zastanawiam, czy nie za szybko? Ale czytam też w opiniach, że za krótką książkę napisałem i za szybko.
Mógł pan niektóre wątki poszerzyć, pogłębić.
Tylko że ja nie wierzyłem, że tę książkę w ogóle zdołam dokończyć. Pisałem po kawałku, kleiłem. Lubię pisać, ale nie na gwizdek, nie na wczoraj. Jak będę miał więcej czasu, może coś jeszcze powstanie.
Telewizja nie wierzy w pana medialną atrakcyjność, tymczasem bank ją docenił. Razem z Krzysztofem Materną występujecie w kampanii reklamowej.
To jest początek. Zobaczymy, jak będzie. Dla mnie dobrą miarą popularności jest Internet, gdzie wokół naszych starych programów zgromadziła się spora grupa odbiorców, którzy oglądają starsze produkcje, komentują. Telewizja nie zgodziła się na moją propozycję, żeby zrobić powtórki, wyrzucić dłużyzny i opatrzyć programy współczesnym komentarzem. Trudno.
Monty Python wyszedł na DVD i dobrze się sprzedał.
Nie mieliśmy wpływu na płytowe wydania naszych programów. Kiedy powstawały, robiliśmy swoje, pilnując, żeby nie było podejrzenia o plagiat. Nienawidzę jeżdżenia na cudzych plecach. Nie ma zresztą takiej potrzeby – współczesna polszczyzna stanowi wystarczający rezerwuar pomysłów. Wystarczy posłuchać polityków, żeby wiedzieć, jakie mody panują.
Myślę, że dalej działają na rympał.
A jak!
Miał pan dylematy związane z udziałem w reklamie?
Nie jestem już dziewicą w tej dziedzinie.
Herbatę pan nosił po korytarzu.
Tak. Poza tym, nie mam stałego zatrudnienia – w Trójce jestem współpracownikiem, więc nie naruszam żadnego kodeksu pracowniczego. Oczywiście, zawsze można znaleźć dziurę w całym i powiedzieć, że ktoś się sprzedał. Ale skoro już raz wystąpiłem w reklamie, nie będę odrzucał dobrych propozycji. A odrzuciłem wiele, gdyż w moim przekonaniu wiązały się z obciachem. Propozycja od banku była poważna.
Sprawdzał pan to, co reklamujecie?
Na ile mogłem, sprawdziłem, czy w ofercie nie kryje się jakiś haczyk.
A wszedłby pan w publiczny spór z Markiem Kondratem o to, czyja oferta lepsza?
Bardzo mnie pan zaskoczył tym pytaniem. Ale jeżeli otrzymałbym od banku informację, że Kredyt Bank proponuje lepsze warunki niż ING, mógłbym to powiedzieć mojemu bardzo dobremu koledze.
A wyobraźmy sobie dyskusję w szerszym gronie: pan, Marek Kondrat, Piotr Fronczewski, Artur Żmijewski, Szymon Majewski.
Od razu mi przychodzi do głowy nakręcenie następującej sceny: zaczynamy rozmawiać, a kończy się, tak jak w polityce, bijatyką – tak bardzo jesteśmy lojalni wobec swoich banków! W końcu przyjeżdża policja i mówi: „Pobili się! Bankowcy!".
Może Szymon Majewski mógłby to wyemitować w swoim programie?
Najpierw musiałby mi pokazać scenariusz, bo ja nie we wszystkim występuję.
Muniek mówi, że w reklamie nie ma nic złego, ale trzeba szczerze mówić, że chodzi o pieniądze. Nie ma co dorabiać ideologii.
Zgadzam się z Muńkiem. Nie ma co sobie zawracać głowy. W Polsce problem polega jednak na tym, że zarabianie pieniędzy budzi złe emocje. Dlatego tworzy się wokół reklamy niesamowite historie: że to dla dobra kraju, bo jak bank zarobi, to zapłaci fiskusowi większe podatki i będzie na walką z powodzią. Tymczasem Antonio Banderas, światowa gwiazda, a i John Cleese z mojego ukochanego Monty Pythona, nie opowiadają takich bajeczek. A czy Bruce Willis reklamuje polską wódkę z patriotycznych pobudek? Na ten temat jest trafne angielskie powiedzenie: śmialiśmy się z niego, a on śmiał się całą drogę do banku.
Po trochu wyciągane z lochu, czyli Archiwizja
18.45 | TVP Kultura | SOBOTA
Szansa na sukces
TVP 2 | 20.05 | SOBOTA | 15.15 | NIEDZIELA | 12.30 | ŚRODA | tvp Polonia | 22.35 | NIEDZIELA
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Rz: Jak pan traktuje „Szansę na sukces"?
Wojciech Mann:
Zamek Królewski w Warszawie prezentuje cenną kolekcję sztuki europejskiej, pochodzącą z Narodowego Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenków w Kijowie.
Wraz z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, twórczynią bloga Zwierz Popkulturalny, recenzentką i autorką książek o popkulturze, rozmawiamy na temat seriali. Jakie tytuły zasługują na miano produkcji roku? Na jakim etapie streamingowej rewolucji się znajdujemy?
W stolicy Szwecji ruszył Tydzień Noblowski. Rozpoczął się od tradycyjnego przekazania osobistych przedmiotów należących do tegorocznych noblistów do sztokholmskiego Muzeum Nagrody Nobla oraz sygnowania krzeseł w tamtejszej kawiarni.
W wieku 87 lat zmarł Stanisław Tym, autor tekstów, aktor, reżyser, a także dyrektor teatrów. Masową popularność zdobył jako prezes Ryszard Ochódzki w filmach „Miś”, „Rozmowy kontrolowane” i „Ryś”. Był również felietonistą „Rzeczpospolitej”.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Polska kultura straciła jednego ze swoich najwybitniejszych artystów – Stanisława Tyma. Aktor, reżyser i satyryk, zmarł w wieku 87 lat. Ludzie kultury i politycy żegnają legendę polskiego filmu.
Sukces trasy koncertowej The Eras Tour porównywany jest do szaleństwa, jakie towarzyszyło Beatlesom w latach 60. XX wieku. Taylor Swift nie tylko podbiła serca milionów fanów, ale także ustanowiła niespotykane dotąd rekordy.
Historyczne skrzypce Stradivariusa niebawem trafią na aukcję. Zdaniem ekspertów może paść rekord. Jaka jest historia instrumentu, który budzi takie emocje?
Członkowie zespołu The Rolling Stones odpoczywają od koncertowania, ale to nie znaczy, że próżnują. Muzycy znaleźli nowy sposób na to jak zarabiać na marce, którą stworzyli.
Koncertem w warszawskim Teatrze Roma 10 grudnia najlepiej rozpoznawalny za granicą polski zespół jazzowy – Marcin Wasilewski Trio – zakończy jubileuszowe tournée po Europie z okazji 30-lecia istnienia.
Shawn Corey Carter – popularny amerykański raper znany jako Jay-Z – został pozwany w związku z oskarżeniem o zgwałcenie 13-letniej dziewczynki. Artysta miał dopuścić się tego czynu wraz z producentem muzycznym, Seanem Combsem, który przebywa obecnie w więzieniu m.in. za oskarżenie ws. handlu ludźmi.
Guns N' Roses zagrają 12 lipca 2025 r. na PGE Narodowym w Warszawie. Z kolei 5 lipca stołeczny Torwar gościł będzie nową supergrupę, którą stworzyli wirtuozi gitary Joe Satriani i Steve Vai.
W poniedziałek 9 grudnia Irena Santor kończy 90 lat i przygotowuje się do koncertu urodzinowego w Teatrze Roma. A potem rusza na występy do 14 polskich miast. A na niedzielę w TVP 1 zaplanowała premierę filmu „Irena Santor. Magiczny jeden krok”.
Lubię też wyrażać swoich bohaterów poprzez muzykę – ich upodobania pomagają mi ich lepiej zbudować.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas