Tajna broń Coldplaya

Anglicy rozpoczęli światowe tournée, grając dla 55 tysięcy fanów w Norymberdze. Wkrótce wystąpią w Polsce

Publikacja: 06.06.2011 19:27

Wokalista Coldplay Chris Martin na koncercie w Norymberdze

Wokalista Coldplay Chris Martin na koncercie w Norymberdze

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Śpiewają o pokoju i miłości, ale przed koncertem na dawnym nazistowskim stadionie Zeppelinfeld, przyjęli strategię informacyjnej wojny – jakby nie chcieli ujawniać nowej muzycznej broni.

Zaczęło się od tego, że najpopularniejszy zespół średniego pokolenia, którego cztery płyty rozeszły się w ostatniej dekadzie w 50 mln egz., zapowiedział premierę piątej – na październik. Jednak kiedy obwieścił, że latem wystąpi na najbardziej prestiżowych letnich festiwalach świata, menedżerowie zapowiedzieli też, że do jesieni grupa nie wykona ani jednej nowej piosenki. Tymczasem teraz fanów zelektryzował news, że koncertowi na norymberskim festiwalu Rock im Park towarzyszyć będzie premiera kompozycji "Every Tear Drop Is a Waterfall" – online oraz na antenie stacji radiowych.

Ten utwór był najbardziej oczekiwanym singlem ostatnich lat, bowiem Coldplay jest liderem na rynku płytowym: dwa poprzednie CD z 2005 r. i 2008 r. pobiły rekordy sprzedaży – pokonując albumy AC/DC, Metalliki, Madonny, Black Eyed Peas, Eminema, U2, a nawet soundtrack "Mamma Mia!".

Ci wszyscy, którzy przyjechali do Norymbergi, poczuli się jak na muzycznym poligonie, gdyż Coldplay, poza nowym radiowym hitem, zdecydował się przetestować jeszcze cztery premierowe kompozycje.

Zazwyczaj wszystkie nagrania live trafiają natychmiast do YouTube'a. Tym razem znaczący był ten moment koncertu, kiedy wokalista Chris Martin mruczał pod nosem zatroskany: "Ach te telefony, telefony...". Jak się okazało, wszystkim tym, którzy zarejestrowali telefonem nowe kompozycje Coldplaya, operator portalu pod presją zespołu popsuł nagranie. Kto nie pofatygował się do Norymbergi, nie usłyszy nic!

Pozwolę sobie wystąpić w roli szpiega i ujawnić tajemnice cudownej broni kwartetu. Nowe piosenki są niezwykle zróżnicowane. Trzy z nich, w tym "Princess of China", zostały oparte na pogodnych indyjskich i chińskich motywach, akustycznej gitarze Martina, a także partiach elektronicznych, nieznanych z wcześniejszych nagrań. Wszystko wskazuje na to, że Coldplay docenił tygrysy światowej gospodarki i chce zdobyć fanów na Dalekim Wschodzie, tak jak Real Madryt i Black Eyed Peas.

Niesamowicie wypadły efekty wizualne: ekrany robiły wrażenie ciemnych luster, w których są zatopione metalowe kręgi. Gdy eksplodowały światłami, zobaczyliśmy motywy błękitnych hinduskich oczu, zaś z ich źrenic popłynęły wiązki laserów we wszystkich kolorach tęczy.

Na przemian z konfetti wystrzeliwały w powietrze. pióropusze bengalskich ogni. Latały ponad widownią kolorowe piłki. Dwie nowe kompozycje były utrzymane w stylu tradycyjnego rocka. Akustyczną balladę "Charlie Brown" Martin śpiewał najpierw solo, potem wsparł go chórkami perkusista Will Champion. Wystąpili w roli kontynuatorów tradycji Leonarda Cohena oraz duetu Simon and Garfunkel. Chwilę wcześniej, pośród mocnych dźwięków, zabrzmiała gitara w stylu The Edge z U2, a Martin śpiewał chórki falsetem jak Mick Jagger.

Anglicy zagrali aż 19 piosenek, w tym największe hity: "Yellow", "The Scientist", "Viva la Vida", "Lost", "Cemeteries of London", "Politik". Nie wiadomo, czy ten repertuar utrzyma się do 30 czerwca, gdy kwartet zawita na gdyńskim Open'er. Jednak barwny show nie powinien wyblaknąć, a już na pewno gitary i pianino pokryte graffiti.

Norymberski festiwal zaskakuje nie tylko muzyką. Co prawda kamienną widownię Zeppelinfeld porasta trawa, ale trybuna Adolfa Hitlera jest wypielęgnowana: zajęła ją reklama głównego sponsora imprezy! Pośrodku stadionu rozgościło się wesołe miasteczko.

Na trzech scenach wystąpili m. in.: The Kooks, Korn, Pete Doherty wygwizdany rok temu w Monachium za wykonanie "Deutschland über alles", Loaded Duffa McKagana z Guns'N'Roses, We Are Scientist, Interpol. System of a Down, giganci metalu, których trzy płyty debiutowały na pierwszym miejscu "Billboardu", zagrali po raz pierwszy od pięciu lat. Niesamowite było połączenie potężnych gitarowych riffów z tanecznymi wschodnimi motywami. A jeszcze bardziej spotkanie ponad historycznymi podziałami: na koncercie ormiańskiego zespołu z Kalifornii, który śpiewa o rzezi swego narodu z 1915 r., zeszły się bowiem drogi potomków katów i ofiar. Gdy ponad sceną górowała dłoń Chrystusa przebita gwoździem, wokalista Serj Tankjan podawał swoją młodym Turkom. Serj był największą gwiazdą, ale gitarzysta Daron Malakian nie ustępował mu wokalną aktywnością i to on zaśpiewał największy przebój "Lonely Day".

Wielki finał przypadł w udziale Kings of Leon. Światowe tournée Amerykanów trwa już drugi rok i dopóki wokalista Anthony Followill nie poczuł fali pozytywnej energii płynącej od widowni, która wykonała chóralnie "The Crawl", wyglądał jak zdjęty z krzyża. Ogromne wsparcie stanowiła dla lidera sekcja rytmiczna – perkusista Ivan Followill i grający na sześciostrunowej gitarze basowej Michael Followill. Dzięki nim countrowe motywy stawały się potężnie brzmiącym rockiem. Ze skąpanej w światłach sceny popłynęły m.in. dźwięki "Sex on Fire" i "Black Thumbnail".

Natura dopisała do tego show niesamowitą pointę. Gdy tylko Kings of Leon zeszli ze sceny – na Zeppelinfeld runęła, głośniejsza niż ryk gitar, godzinna burza.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla