Proszę sobie wyobrazić dwóch panikarzy i nieudaczników (rzekomych!) – i mamy gotowy przepis na sukces musicalu „Nine".
Komponenty są następujące: „Podpisuję kontrakt, biorę dużą zaliczkę i dlatego muszę wpaść na jakiś pomysł. To jest prawda o moim procesie twórczym!" – powiedział wielki Fellini o tym, jak z przerażającego go braku pomysłu powstało jedno z najsłynniejszych jego arcydzieł: „Osiem i pół".
„To o mnie" – wykrzyknął Maury Yeston, kiedy zobaczył film Włocha. Opowieść o artyście zmagającym się z niemocą twórczą stała się jego obsesją. Tak powstał w 1982 r. musical zainspirowany postacią reżysera i relacjami z 24 kobietami jego życia. Musical przeniósł na ekran Rob Marschall, autor sukcesu „Chicago".
Najważniejszym jego posunięciem było ograniczenie liczby towarzyszek życia Guido – alter ego Felliniego – do szczęśliwej siódemki, by talenty zgromadzonych na planie i śpiewających na płycie gwiazd miały szansę rozbłysnąć w pełni.
Z seksapilem rozkapryszonego kociaka „A Call from the Vatican" wykonała Penelope Cruz. Judi Dench zinterpretowała „Folies Bergere" drapieżnie w stylu „Kabaretu" i muzyki Kurta Weila.