Reklama
Rozwiń

Raphael Saadiq i świetny koncert w Białymstoku

– Koncert to dla mnie lot w kosmos – mówi „Rz” Raphael Saadiq, gwiazda festiwalu Pozytywne Wibracje

Publikacja: 25.07.2011 01:41

Saadiq gra jak mistrzowie r&b i soulu z lat 60. i 70.

Saadiq gra jak mistrzowie r&b i soulu z lat 60. i 70.

Foto: Archiwum, Bogusław Florian Skok Bogusław Florian Skok

Zaczęło się od ataku serca. Mocna gitarowa uwertura zapowiedziała „Heart Attack" i przywołała soczyste brzmienie blues rocka lat 70. Saadiq wszedł na scenę nienagannie ubrany. Zaśpiewał o dziewczynie, która ma na niego zabójczy wpływ. Emocje były takie, że nim utwór się skończył, Saadiq rozpiął wszystkie guziki szarej marynarki przypominającej uniform, a wtórujący mu wokalista był zlany potem.

– Kiedy gram, podróżuję na Marsa – mówił Saadiq „Rz" dwie godziny wcześniej, ukryty za ciemnymi okularami, popijając zimną wodę. – Wychodząc na scenę, opuszczam codzienność i staję się kimś innym. To surrealne doznanie. Szczególnie gdy pod sceną szaleją dzikie koty.

„Koty" – tak o kolegach po fachu, pięknych kobietach i pociągających mężczyznach mówili czarnoskórzy muzycy w epoce swingu. Raphael Saadiq dba o takie szczegóły – poświęca się muzyce przeszłości, gra r&b i soul jak mistrzowie z lat 60. i 70. W studiu korzysta z analogowego sprzętu, by uzyskać identyczne brzmienie. Pieczołowicie odzwierciedla też styl i wygląd dawnych muzyków: od okularów po gesty. Tańczy jak wokaliści The Four Tops, a przy namiętnych frazach tupie nogą jak Marvin Gaye.

– Muzyka z tamtych lat jest wspanialsza niż wszystko co teraz – uważa. – Lata 60. były w Ameryce jak nadejście Jezusa, stały się odpowiedzią na pragnienie wolności. Dziś artyści i muzycy nie zajmują się wydarzeniami społecznymi. Problemy nie zniknęły, ale wszyscy chcą być jak Lady Gaga. A protesty przeniosły się do Internetu, nikt już nie wychodzi na ulicę.

W Białymstoku Saadiq zagrał przede wszystkim utwory z dwóch ostatnich płyt, na zmianę prezentując pełne uroku piosenki spod znaku Motown i ostrzejsze, rockandrollowe motywy. To w nich pokazywał pełnię możliwości – jego głos, jeszcze przed chwilą nieśmiało zapraszający dziewczynę „na stronę", nabierał ostrości. Saadiq jest nie tylko szarmanckim uwodzicielem z dawnych romansów, ale potrafi też rozpętać burzę. Razem z zespołem rozkręcał utwory jak karuzelę, znikała słodycz – zaczynała się męska gra: drapieżna i głośna.

W ostatnim kwadransie koncertu klawiszowiec dał wokalny popis, a Saadiq biegał wokół niego z ręcznikiem jak trener dopingujący boksera. Sam w początkach kariery musiał pokonać wstyd: – Nienawidziłem śpiewania, było krępujące – mówi. – Wciąż wolę wychodzić na scenę z gitarą, czuję się pewniej. Ale dobry muzyk, jak zawodnik futbolowy, musi umieć grać na każdej pozycji. Dlatego piszę piosenki, nagrywam, wykonuję i produkuję.

W studiu jest samowystarczalny, ale na scenie chce być blisko ludzi. – Nie ma nic piękniejszego niż porozumienie muzyków. Od południa USA po Wielką Brytanię, od Muddy Watersa po Rolling Stonesów i Black Sabath – jesteśmy połączeni. To obszar, którego nigdy nie objęła polityka segregacji.

Saadiq stroni od polityki, zawodowo zajmuje się miłością. Kończył koncert, namawiając: „zakochajmy się". I dopóki śpiewał tę frazę na sto różnych sposobów, świat był piękniejszy.

Zaczęło się od ataku serca. Mocna gitarowa uwertura zapowiedziała „Heart Attack" i przywołała soczyste brzmienie blues rocka lat 70. Saadiq wszedł na scenę nienagannie ubrany. Zaśpiewał o dziewczynie, która ma na niego zabójczy wpływ. Emocje były takie, że nim utwór się skończył, Saadiq rozpiął wszystkie guziki szarej marynarki przypominającej uniform, a wtórujący mu wokalista był zlany potem.

– Kiedy gram, podróżuję na Marsa – mówił Saadiq „Rz" dwie godziny wcześniej, ukryty za ciemnymi okularami, popijając zimną wodę. – Wychodząc na scenę, opuszczam codzienność i staję się kimś innym. To surrealne doznanie. Szczególnie gdy pod sceną szaleją dzikie koty.

Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat