W kuluarach auli poznańskiego uniwersytetu, gdzie odbywają się przesłuchania, można usłyszeć opinie, że Polaków zabrakło w finale, ponieważ zagraniczni jurorzy przeforsowali swoich uczniów. Malkontentom warto przypomnieć czasy, gdy o rozdziale nagród decydowali tu lokalni profesorowie, zupełnie nie przejmując się tym, że poziom i ranga konkursu obniżały się z każdą edycją.
Organizator – Towarzystwo im. Wieniawskiego w Poznaniu – wyciągnął wnioski z doświadczeń poprzedniej dekady. Stara się unowocześnić najstarszy konkurs skrzypcowy świata, zachęcić do udziału wybitnie utalentowanych muzyków. Nie jest to łatwe, gdyż takich rywalizacji jest coraz więcej, a od konkursowej nagrody cenniejszy bywa dziś dobry kontrakt z fonograficznym koncernem lub obrotnym impresariem.
Autorski konkurs
Co zatem sprawiło, że w tym roku do Poznania przyjechało wielu świetnych skrzypków? Poziom jest wysoki, pretendentów do głównej nagrody – przynajmniej czworo. Ostateczna klasyfikacja do końca pozostaje zaś niewiadomą.
Organizatorzy zrozumieli, że Konkurs im. Wieniawskiego to co prawda marka znana w świecie, ale ona – jak wszystko – podlega nieustannej weryfikacji. Dziś o randze decyduje nie tyle piękna historia, ile umiejętność zaistnienia na muzycznym rynku, gdzie panuje ogromna konkurencja. Okazało się, że jest na to sposób – pozyskanie Maxima Vengerova. 37-letni, genialny skrzypek rosyjski ma ogromny autorytet i jest idolem wszystkich młodych muzyków.