Alice Walton, 61-letnia spadkobierczyni jednej z największych firm na świecie – sklepów Wal-Mart – ma ambicje godne swojej fortuny. Zainwestowała ok. 150 mln dolarów, by w rodzinnym Arkansas, w pobliżu źródeł wód mineralnych, zbudować centrum kultury.
Projekt Muzeum Sztuki Amerykańskiej Crystal Bridges (nazwa pochodzi od mostu wkomponowanego w kompleks budynków stojących nad wodą) przygotował Moshe Safdie, pochodzący z Hajfy twórca m.in. Muzeum Historii Holokaustu Yad Vashem i lotniska w Toronto. W Crystal Bridges znalazło się miejsce dla sztuki amerykańskiej od epoki kolonialnej aż po dzieła nowoczesne, m.in. Jenny Holzer, Andy'ego Warhola czy Nicka Cave'a.
Za rok własnym muzeum w Lasku Bolońskim w Paryżu chwalić się będzie Bernard Arnault, francuski magnat stojący za markami: Louis Vuitton, Dior czy Dom Perignon. Wysokie na 46 metrów muzeum ma przypominać lodowiec we mgle, autorem projektu jest najbardziej wzięty architekt świata Frank Gehry. Za Louis Vuitton Centre for Creation – taką nazwę będzie nosiło muzeum – miał zainkasować 200 mln dolarów. W budynku prezentowana będzie cała kolekcja Arnaulta, są w niej dzieła m.in. Pabla Picassa, Henry'ego Moore'a, Jeffa Koonsa.
Na rok 2013 w Los Angeles zaplanowano otwarcie Muzeum Sztuki Współczesnej Broad, którego fundatorem jest filantrop Eli Broad, od ponad 40 lat kolekcjonujący dzieła artystów współczesnych. Budowa, która pochłonie 170 mln dolarów, już ruszyła. Na otwarcie pokazanych zostanie 200 najefektowniejszych z ponad 2 tys. prac z kolekcji, w tym: Jaspera Johnsa, Baquiata, Warhola.
Za małe muzea
Walton, Arnault i Broad dołączają do klubu bogaczy, którzy nie tylko inwestują w sztukę i rozbudowują prywatne kolekcje, ale chcą je pokazywać we własnych muzeach. Prywatne muzea to sprawa prestiżu i ambicji, dlatego zyskały już ironiczną nazwę ego-zea. Do końca XX wieku dominował inny schemat: właściciele kolekcji wypożyczali dzieła muzeom publicznym i zadowalali się plakietką ze swoim nazwiskiem zawieszoną nad wejściem do sali. Ale w ostatnich latach, szczególnie po kryzysie 2008 r., gdy zakup dzieł sztuki okazał się pewną i atrakcyjną inwestycją, prywatne kolekcje zaczęły szybko rosnąć. Rywalizacja biznesmenów podniosła ceny na aukcjach, a tymczasem np. w Wielkiej Brytanii i Niemczech zmniejszono wydatki państwa na kulturę. Muzea publiczne coraz rzadziej stać na zakup dzieł i rozbudowę, a przestrzeni wystawowych brakuje. Miejsca wystarcza na prezentowanie najwyżej 5 proc. prywatnych zbiorów.