"Rz": Verdi czy Puccini? Którego z nich lubi pan bardziej?
Carlo Montanaro:
Bardzo trudne pytanie. Kocham ich jednakowo, choć ich muzyczne światy są różne. Oba mam we krwi, bo jako Włoch poznawałem od dziecka. Ale choć w mojej biografii artystycznej uzbierało się sporo utworów Verdiego i Pucciniego, to bardzo ważna jest dla mnie też opera francuska: „Romeo i Julia" Gounoda, „Manon" i „Don Quichotte" Masseneta czy „Dialogi karmelitanek" Poulenca. Dyrygowałem też operami Richarda Straussa, natomiast czekam na spotkanie z dramatami Richarda Wagnera.
Dziwne, że nie wymienił pan ani Belliniego, ani Donizettiego.
To dla mnie nazwiska tak oczywiste, że nie muszę o nich przypominać. Belcanto jest jednym z podstawowych języków opery. Dyrygent powinien znać i posługiwać się nim, nawet jeśli nie wszystkie tytuły Donizettiego to arcydzieła. Pierwszą operą, którą w ogóle dyrygowałem, był jego „Pigmalion". Mało kto zna ten młodzieńczy utwór, ale można w nim odnaleźć pomysły, które potem wykorzystał w wielkich dziełach, takich jak „Łucja z Lammermooru".