Ale to mnie dziwi, bo w tegorocznym programie masz takie zespoły jak mieszany Tres b, czy Dat Politics, a do tego genialny jednoosobowy one-girl-show, czyli Christine and the Queens. Dopiero LCMDF czy Mansfield Tya to zespoły kobiece. Więc w czym problem?
W Berlinie już czekają na te koncerty, chciałabym, żeby podobnie było w Warszawie, bo te miasta łączy ciekawość tego co nowe i oryginalne oraz twórcza energia. A w samym festiwalu nie chodzi o to, żeby wybierać tylko kobiety, tylko kobiety mają być na pierwszym planie. Druga zasada, to wybrać takich artystów, którzy funkcjonują poza mainstreamem a jednocześnie nie idą w stronę klimatów, które dziś nazywamy hipsterskimi. Idą po prostu własną drogą artystyczną, a jednocześnie ich teksty piosenek są życiowymi manifestami. To ma dla mnie znaczenie. W przypadku naszego marcowego festiwalu Francophonic, kryterium wyboru artystów nie do końca jest „francuskość" (lub jej brak), tylko poziom artystyczny. Podobnie tutaj: dobra muzyka przede wszystkim.
Tres.B i Dat Politics nie trzeba warszawskiej publiczności przedstawiać, ale zachwyciła mnie muzyka LCMDF, czyli Szczupłe Ciało Franciszki, w wolnym tłumaczeniu.
To dwie dziewczyny, siostry, które ze szczupłym ciałem Franciszki łączy tylko nazwa. Te dwie dwudziestoparolatki z Finlandii wymyśliły sobie historię o anorektycznym kocie, który ginie męczeńską śmiercią, a w swoich tekstach kontestują świat blichtru, kultu ciała i pogoni za wizerunkiem. Śpiewają o tym, że nie będą spotykać się z kimś, kto nosi Ray Bany. Ich ostatni album „Love & Nature" tętni życiem i młodzieżową energią.
Odkryciem dla mnie jest Christine and the Queens, która nazwą trochę kojarzy się z Florence and the Machine, ale jest one-girl-band.
Historia Christine zaczyna się wtedy, gdy ucieka do Londynu od paryskiej depresji i zaczyna wystepować w kabarecie, nie mając zupełnie pomysłu na siebie. Tam poznaje grupę drag queens, które podpowiadają jej spróbowanie kariery solo. I tak się rodzi Christine and the Queens. W swoich piosenkach śpiewa o tym, że nieważne kim jest, ma prawo być tym, kim chce. To manifest zupełny. Śpiewa też, o tym, że ma dość szufladkowania i życia według z góry ustalonych schematów. To delikatna dziewczyna, która ma konkretne, ostre teksty. Jej twórczość to niezwykła mieszanka retro-glamour i electropopu. Dla mnie wyjątkowy jest duet Mansfield Tya. Mają świetne teksty i bardzo oryginalną ścieżkę melodyjną, to bardziej muzyka nastrojowa, ale dawno czegoś takiego nie słyszałam.