Kino szuka swojej drogi, więc na festiwalu jedni reżyserzy pokazują sprawnie zrobione filmy w hollywoodzkim stylu, inni starają znaleźć nowe środki wyrazu. Za każdą taką próbą kryje się pytanie: walczyć o masową publiczność czy stawiać na widza elitarnego?
Wśród najbardziej oczekiwanych tytułów tego festiwalu było „W drodze". Wystarczy wymienić nazwiska, które za tym obrazem stoją: Walter Salles - zdobywca Złotego Niedźwiedzia za „Dworzec nadziei", Jack Kerouac - jeden z najważniejszych przedstawicieli Beat Generation, wreszcie plejada gwiazd z Samem Rileyem, Kirsten Dunst, Kristen Stewart, Viggo Mortensenem i Steveem Buscemim na czele.
Kerouac napisał „W drodze" w 1951 r. i przez sześć lat nie mógł znaleźć wydawcy. Dziś ta książka przepełniona seksem, narkotykami, alkoholem i buntem nie budzi emocji, jednak przeniesienie jej na ekran wydawało się niemal niemożliwe. Salles zaryzykował i poniósł szlachetną porażkę. Opowiedział o powstawaniu tej książki, ale portret bitników wyruszających w podróż przez Amerykę jest w jego filmie powierzchowny. Wrogość w stosunku do konsumpcyjnego społeczeństwa przypomina bardziej młodzieńczą przygodę niż postawę życiową nonkonformistów. Razi tradycyjna forma przypominająca stylem jego „Dzienniki motocyklowe" (ktoś nawet nazwał nowy film Sallesa „Dziennikami samochodowymi").
Równie tradycyjny obraz pokazał Lee Daniels. Jego „Gazeciarz" jest sprawnie zrealizowanym, wartkim i momentami zabawnym thrillerem. Kinem niezależnym, które może zaakceptować każdy hollywoodzki dystrybutor.