Jest pan zadowolony z kończącego się sezonu?
Krzysztof Pastor:
W zasadzie bardzo, kilka razy miałem poczucie dumy, obserwując nasze spektakle, ale na pewno nie jest to koniec drogi. Przygotowaliśmy jednak „Dziadka do orzechów" z bardzo dobrą i wymagającą choreografią Toera van Schayka, z którą tancerze świetnie sobie poradzili. Podniósł się poziom techniczny, zwiększyła się dyscyplina pracy, zespół szybciej się uczy, łatwiej potrafi zmienić styl tańca. Są wszakże problemy, z którymi nadal trzeba się borykać. Przede wszystkim mamy za mało przedstawień.
Bo rozbudził pan aspiracje tancerzy?
A czy to źle, że chcą więcej tańczyć? Otrzymywać kolejne role? Sytuacja finansowa nie pozwala jednak na zwiększenie liczby spektakli.