Jak wzbogacać kolekcję

Krzysztof Pastor, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego, zdradza swoje marzenia, chwali się sukcesami, opowiada o kłopotach

Publikacja: 29.05.2012 12:39

Jak wzbogacać kolekcję

Foto: Fotorzepa, Łukasz Murgrabia Łukasz Murgrabia

Jest pan zadowolony z kończącego się sezonu?

Krzysztof Pastor:

W zasadzie bardzo, kilka razy miałem poczucie dumy, obserwując nasze spektakle, ale na pewno nie jest to koniec drogi. Przygotowaliśmy jednak „Dziadka do orzechów" z bardzo dobrą i wymagającą choreografią Toera van Schayka, z którą tancerze świetnie sobie poradzili. Podniósł się poziom techniczny, zwiększyła się dyscyplina pracy, zespół szybciej się uczy, łatwiej potrafi zmienić styl tańca. Są wszakże problemy, z którymi nadal trzeba się borykać. Przede wszystkim mamy za mało przedstawień.

Bo rozbudził pan aspiracje tancerzy?

A czy to źle, że chcą więcej tańczyć? Otrzymywać kolejne role? Sytuacja finansowa nie pozwala jednak na zwiększenie liczby spektakli.

Zespół jest ustabilizowany?

Myślę, że nie. Będzie się zmieniał, ale to naturalne. Ciągle ktoś powinien przychodzić, ktoś inny odchodzić.

A czy muszą być gwiazdy?

Oczywiście, choć należy mieć świadomość, że nasi tancerze, którzy osiągnęli wysoki poziom, a są w pełni sił, będą szukali możliwości rozwoju również poza Polską i trudno im tego zabronić. Poza tym w świecie dałoby się dziś znaleźć  najwyżej kilka, no może kilkanaście, prawdziwie wielkich gwiazd. U nas tancerze zespołu mogą otrzymać duże role, a soliści – małe partie. Liczy się przede wszystkim poziom całego przedstawienia i takie reguły obowiązują obecnie w wielu kompaniach.

Nie chwali się pan natomiast premierami rodzimych choreografów.

Przychodząc do Warszawy, powiedziałem, że jeśli po pięciu latach doczekamy się choreografów wywodzących się z zespołu, uznam, że moja misja została spełniona. Minęły dopiero trzy lata, więc zadania jeszcze nie wykonałem, ale wieczór „Opowieści biblijne" przyniósł premiery Emila Wesołowskiego i Jacka Przybyłowicza, na kameralnej scenie zrealizował „Personę" Robert Bondara. Przy dwóch premierach w sezonie nie mamy za dużo możliwości, dlatego Robertowi zaproponowałem kolejną w Wilnie. Na maj 2013 roku przygotuje tam spektakl o Ciurlionisie. Z warsztatów choreograficznych „Kreacje" wyrósł Jacek Tyski. Zaplanowaliśmy dla niego premierę na scenie kameralnej w sezonie 2013/2014. Jest także Anna Hop, zobaczymy, jak się rozwinie.

Czy więc doczekamy się na dużej scenie pełnospektaklowego baletu polskiego autora, ale nie będzie to Krzysztof Pastor?

Mam nadzieję.

Widzi pan kandydata?

Tak, choć podkreślam, że nasze możliwości są ograniczone, a chciałbym prezentować też choreografów, którzy mieli wpływ na rozwój baletu na świecie. Pokazaliśmy niedawno „Syna marnotrawnego" George Balanchine'a. Niektórzy uważają, że to zabytek, mają rację, ale sztuka baletowa jest rodzajem kolekcji, w której należy umieścić różne style i dzieła.

Czy w tej kolekcji znajdzie się miejsce dla Bronisławy Niżyńskiej, cenionej do dziś za granicą, a u nas właściwie nieznanej?

Myślę o tym. Na pewno chciałbym wystawić jej „Wesele". Być może spotkam się z zarzutami, że robię muzeum, ale to piękna choreografia. Z drugiej strony – nie zamierzam unikać współczesności, dlatego w przyszłym sezonie odrobimy istotną lukę. Polski Balet Narodowy włączy do repertuaru choreografię Williama Forsythe'a. „Artifact Suite" to jedna z jego najważniejszych prac, ciekawa dla publiczności, ale i dla zespołu. Wychodzi od techniki klasycznej, wymaga ogromnej dyscypliny wykonania, nie można schować się za rozmaitymi minami, co jeszcze czasami robią nasi tancerze hołdujący interpretacjom w stylu, rzekłbym, romantycznym. Tu trzeba zaangażować całą swoją fizyczność.

A czego możemy spodziewać się z baletowej klasyki?

Ciągle marzę o „Don Kichocie", ale wszystkie wielkie produkcje, takie jak choćby Rudolfa Nuriejewa, są wyjątkowo kosztowne.

Znakomitą a oryginalną wersję „Don Kichota" Aleksieja Ratmańskiego ma w repertuarze Het Nationale Ballet.

Zgadzam się, to świetny spektakl, ale już słyszę zarzuty, że ciągle coś odgrzewanego przywożę z Holandii. Może sam powinienem zrobić „Don Kichota"?

Skoro dopiero pan się nad tym namyśla, to czy wcześniej doczekamy się innej premiery Krzysztofa Pastora?

Przede wszystkim jestem dyrektorem, a nie spodziewałem się, że praca administracyjna będzie tak absorbująca. W przyszłym sezonie nie będzie więc mojej premiery. Natomiast balet Forsythe'a połączę w jednym wieczorze ze swą dawną pracą „Moving Rooms" do muzyki Alfreda Schinttke i Henryka Mikołaja Góreckiego oraz z nową specjalnie dla nas przygotowaną choreografią Brytyjczyka Ashleya Page'a. A na drugą część sezonu szykujemy „Sen nocy letniej" Johna Neumeiera. To jeden z najlepszych baletów w całym jego dorobku. Hamburger Ballet był z nim w Polsce pod koniec lat 70. Przyjechałem wówczas na ten występ z Poznania i wyszedłem absolutnie zachwycony. Myślę, że „Sen nocy letniej" okaże się wyzwaniem dla tancerzy, bo to niesłychanie trudny balet, a John Neumeier jest wymagający i kapryśny. Jak każdy wielki choreograf.

—rozmawiał Jacek Marczyński

Jest pan zadowolony z kończącego się sezonu?

Krzysztof Pastor:

Pozostało 99% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali