W USA „Król Roger" pojawiał się wcześniej, ale w miejscach niezbyt prestiżowych. Dopiero teraz trafi na naprawdę poważną scenę. W sobotę 21 lipca będzie miał premierę na festiwalu w Santa Fe.
Niemała w tym zasługa wybitnego śpiewaka Mariusza Kwietnia. - Kiedy kilka lat temu wystąpiłem w Santa Fe w „Weselu Figara" Mozarta, dyrektor Charles MacKay zapytał mnie, co bym chciał jeszcze zaśpiewać - mówi „Rz". - Odpowiedziałem, że „Króla Rogera", a on rozpromienił się, mówiąc: „Od dawna o tym marzyłem".
Spektakl jest w całości produkcją amerykańską, reżyseruje go Evan Rogister. Mariusz Kwiecień jest jedynym Polakiem w zespole wykonawców i realizatorów.
- Nie będzie to „Król Roger" z wątkami homoerotycznymi i Myszką Miki jak w inscenizacjach Krzysztofa Warlikowskiego w Paryżu i Madrycie - mówi. - Tu jest prosta i symboliczna scenografia z fragmentami witraży w tle, klasyczne kostiumy, a balet tańczy układy z elementami krakowiaka, poloneza i mazura. Roger to władca szukający w życiu inspiracji jako król, mąż i człowiek. Pasterz ucieleśnia to, czego Rogerowi brak, i dlatego jest dla króla wielkim wyzwaniem.