Zaplanowano ją na połowę lutego 2013 r., ale „Sprawę Makropulos" można już obejrzeć na DVD sprzedawanym w sklepach całego świata i w Internecie. Nagrania ze znakiem festiwalu w Salzburgu są bowiem poszukiwane, w końcu to wielki letni festiwal Europy. „Sprawa Makropulos" Leoša Janačka w reżyserii Christopha Marthalera była wydarzeniem Salzburga w 2011 r. Została znakomicie oceniona przez krytyków i publiczność, a spektakl powstał w koprodukcji z naszą Operą Narodową. Miło więc, że pierwsza współpraca polskiego teatru z festiwalem w Salzburgu okazała się udana.
Jak „Sprawę Makropulos" przyjmą za kilka miesięcy widzowie u nas? Magnesem będzie nazwisko reżysera. Szwajcar Christoph Marthaler to znakomity twórca europejskiego teatru. Kilka jego inscenizacji zrealizowanych w Niemczech gościło na festiwalach w Polsce, na każdą widzowie zjeżdżali się z całego kraju.
Od czasu do czasu 61-letni Marthaler, którego spektakle dramatyczne z reguły przepełnione są muzyką, wkracza na teren opery, zawsze w prestiżowych miejscach, takich jak Salzburg czy świątynia Richarda Wagnera w Bayreuth. „Sprawa Makropulos" będzie jego pierwszym spektaklem operowym na polskich scenach. Odnajdziemy w nim najlepsze cechy teatralnego stylu Marthalera, który powagę przerywa żartem, dodaje scenki pantomimiczne, prowadzi narrację niespiesznie, ale każde słowo i gest aktora mają znaczenie dla spektaklu.
Opera, którą Leoš Janaček skomponował w latach 20. XX w., wykorzystuje faustowski mit, ale w kobiecym wydaniu. Elina Makropulos – jak stary doktor u Goethego – zdobyła tajemnicę wiecznej młodości. Przeżyła ponad 300 lat, my poznajemy ją, gdy uświadamia sobie, że życie bez śmierci jest jednak pozbawione sensu.
Marthaler przemienił opowieść w dramat sądowy. Oskarżoną jest tytułowa bohaterka, która w egoistycznym dążeniu do zachowania wiecznej młodości unieszczęśliwiła wielu ludzi. Reżyser udowadnia, że problem to nader aktualny, bo starość we współczesnym społeczeństwie jest stanem niepożądanym. Atrakcyjni są tylko ludzie młodzi.