Często słyszymy o Kielcach jako o mieście, w którym miał miejsce ten straszny pogrom. Ale są też tam inne karty historii, piękniejsze. Muzeum będzie mogło zająć się całym dziedzictwem regionu, bo dialog, jeżeli ma być autentyczny, musi dotykać rzeczy zarówno pozytywnych, jak i bardzo bolesnych. Mam jednak wrażenie, że ciągle nie potrafimy pokazać sobie i światu bogactwa wielokulturowości, z jakiej słynęła Rzeczpospolita.
To nie powinno być tradycyjne muzeum, które w gablotach pokazuje i zamyka jakąś przeszłość. Marzy mi się rodzaj centrum edukacyjnego, centrum kultury, miejsca dyskusji, debaty, działań artystycznych, gdzie młodzi ludzie poznają historię, ale też skonfrontują się z sytuacją, w jakiej dziś żyją w Polsce, Europie. To instytucja tym bardziej potrzebna, że na początku XXI wieku przeżywamy kryzys wielokulturowości, wielu ludzi czuje się zagubionych.
Oczywiście można postawić pytanie: na ile instytucja muzealna powinna reagować na wydarzenia bieżące? To nie do uniknięcia i każdy, kto będzie przychodził do Muzeum Dialogu Kultur, będzie oczekiwał śladów odniesień do bieżącej rzeczywistości, tej globalnej, ale też lokalnej, jakim miejscem są dzisiaj Kielce, jaką posiadają pamięć. Bo nawet jeżeli mieszkańcy już bezpośrednio nie dzielą kamienic, ulic ze swoimi żydowskimi sąsiadami, to przecież pamięć o nich jest wciąż żywa. Są z nią konfrontowani czy to poprzez ciągły najazd wycieczek, czy uroczystości rocznicowe. Muzeum mogłoby pomóc kielczanom poradzić sobie z tą pamięcią. Marzy mi się muzeum, które stanie się punktem odniesienia dla lokalnej społeczności, będzie opiekowało się pamięcią, nawet tą bolesną.
Świetnie, że program MDK jest otwarty na dialog prowadzony bardzo szeroko, w różnych częściach świata. Z własnego doświadczenia jednak wiem, że łatwiej zrobić coś globalnie, niż dotknąć czegoś bolesnego lokalnie. W moim przekonaniu muzeum nie zdobędzie społecznej legitymacji dla takiego otwarcia się na cały świat, jeżeli nie zajmie się najpierw tym, co jest polskim doświadczeniem. Żeby zajmować się dialogiem międzykulturowym na świecie, trzeba uporać się z tym, co najtrudniejsze na własnym podwórku. Jednak dobrze, że są pomysły wyjścia z programem poza Polskę, Europę, potrzebujemy globalnego spojrzenia, przecież problemy, jakie miały Kielce czy nasz kraj, nie są wyjątkiem, to co się u nas dzieje, wpisuje się w jakieś szersze zjawiska.
Niedawno byłem w Los Angeles w Muzeum Tolerancji. Prowadzi do niego dwoje drzwi. Te, które mają tabliczkę tolerancji, są zamknięte. Otwierają się tylko te, które prowadzą do wystawy poświęconej nietolerancji, uprzedzeniom, konfliktom. Wojny, tragedie bardzo łatwo pokazać tak, by przykuć uwagę widza, jednak większym wyzwaniem jest zbudowanie narracji o pozytywnej stronie dialogu i związanej z nim tradycji. Żeby nie raziła łatwym dydaktyzmem, cukierkowością, kiczem. Kiedy się ogląda słynne tryptyki malarskie, to Raj zawsze jest ich najnudniejszą częścią. Najciekawsze jest Piekło, to tam malarze mogą pokazać szczyty swego artyzmu. Cieszyłbym się, gdyby Muzeum Dialogu Kultur w Kielcach znalazło sposób na takie zbudowanie ekspozycji, która zawierałaby elementy pozytywnego przekazu, ale wiarygodnie.