Joe Zawinul - czarodziej wielu klawiatur

5 lat temu, 11 września 2007 roku, w wieku 75 lat zmarł w Wiedniu Joe Zawinul, pianista i kompozytor, najwybitniejszy Europejczyk w historii jazzu. Joe Zawinul był artystą do ostatnich chwil niezwykle aktywnym. Kilkakrotnie grał też w Polsce

Publikacja: 11.09.2012 01:01

Joe Zawinul na Warsaw Summer Jazz Days, lipiec 2004

Joe Zawinul na Warsaw Summer Jazz Days, lipiec 2004

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Teksty z archiwum "Rzeczpospolitej"

Jeszcze w lipcu 2007 widziałem jego znakomity występ na North Sea Jazz Festival w Rotterdamie. Był jak zawsze sercem zespołu, zachęcał do ekspresyjnych solówek, uśmiechem dziękował muzykom. Sam grał pasjonujące, niezwykle melodyjne improwizacje. Nikt z oklaskujących go nie mógł przypuszczać, że robi to po raz ostatni.

Josef Erich Zawinul urodził się w 1932 r. w Wiedniu i studiował w konserwatorium. Wróżono mu karierę na miarę Friedricha Guldy. W 1959 r. otrzymał stypendium w jazzowej kuźni talentów Berklee College of  Music w Bostonie i wyemigrował do USA.

Sławę zdobył, występując u boku saksofonisty Juliana Cannoballa Adderleya i trębacza Milesa Davisa. Najważniejsze karty swej kariery zapisał razem z Wayne'em Shorterem, prowadząc grupę Weather Report, "najlepszy zespół w historii jazzu", jak napisał magazyn "Down Beat". W ostatnich latach występował z własnym Zawinul Syndicate, w którym przedstawiał młodych muzyków z całego świata, m.in. Richarda Bonę z Kamerunu. Oni go uwielbiali, on im pomagał, gra z Zawinulem była najlepszą lekcją muzyki. Kiedy pięć lat temu rozmawiałem z nim przez telefon, do jego mieszkania w Los Angeles zapukał młody muzyk. Zawinul przeprosił na chwilę, mówiąc, że musi pożyczyć komuś instrument.

O Weather Report, zespole gwiazd, powiedział wtedy "Rz": - Byliśmy bardzo demokratyczni. Cała grupa wspólnie decydowała, co grać i jak. Nigdy nie mieliśmy problemów z porozumieniem się, nie było żadnych konfliktów między mną a Wayne'em. Nadawaliśmy na tych samych falach. Nasze drogi rozeszły się, bo każdy chciał się skupić na własnych projektach.

Natomiast wyżej oceniał swój aktualny zespół: - Syndicate ma mocniejszą sekcję rytmiczną. Nie ma w nim saksofonisty, co pozwala mi na swobodną grę melodii. Ponieważ moje kompozycje opierają się na improwizacjach, każdego dnia mogę je grać inaczej.

Mieliśmy szczęście gościć go kilkakrotnie w Polsce, niestety, nigdy z grupą Weather Report. Pierwszy raz wystąpił solo na festiwalu Jazz Jamboree w 1985 r. W wypełnionej do ostatniego miejsca Sali Kongresowej było cicho jak makiem zasiał. Zawinul improwizował, grając na wielu klawiaturach, i tylko z rzadka wplatał w muzykę chwytliwe melodie znanych wszystkim, własnych kompozycji. Sprawiał nawet wrażenie zagubionego między instrumentami. Później, obserwując go w czasie innych występów, zrozumiałem, że to jego styl gry. Na każdym koncercie na nowo odkrywał możliwości swych instrumentów, ustawiał gałkami ich parametry, grał jednocześnie na kilku klawiaturach, śpiewał, używając vocodera zmieniającego barwę głosu.

Wrzesień 2007

Jestem bardziej melodyjny

Rozmowa z Joe Zawinulem z czerwca 2002 roku

Wyrusza pan na jubileuszową trasę koncertową. Czy usłyszymy muzykę z repertuaru grupy Weather Report?

Czy sądzi pan, że powinienem ją zagrać? Dlaczego?

Bo większość miłośników jazzu nadal kojarzy pana przede wszystkim z zespołem Weather Report. Ukazują się zremasterowane wznowienia płyt tej grupy i z pewnością słuchacze byliby ciekawi, jak dziś brzmią na żywo.

Wiem, że publiczność pamięta i lubi Weather Report, ale po rozwiązaniu zespołu nigdy nie grałem kompozycji z tamtych lat. Ten rozdział zakończyłem 16 lat temu. Uważam, że to, co prezentujemy teraz, jest dużo lepsze. Natomiast jeśli chodzi o Weather Report, to chciałbym zwrócić uwagę nie na reedycje płyt, które wszyscy znają, ale na dwupłytowy album "Live & Unreleased" zawierający fantastyczne, niepublikowane nagrania zespołu, również koncertowe.

Co było szczególnego w tym zespole, że do dziś muzyka nagrana 30 lat temu brzmi świeżo i jest nadal atrakcyjna?

Tworzyli go wielcy, kreatywni muzycy. Ta muzyka nadal brzmi jak nowa, nie zestarzała się, więc mogą ją odkrywać coraz to inni słuchacze.

Jak funkcjonował zespół, który miał dwóch silnych liderów: pana i saksofonistę Wayne'a Shortera?

Byliśmy bardzo demokratyczni. Cała grupa wspólnie decydowała, co będziemy grać i jak. Przed każdym występem siadaliśmy i naradzaliśmy się nad scenariuszem kolejnych utworów. Nigdy nie mieliśmy problemów z porozumieniem się, nie było żadnych konfliktów między mną a Wayne'em. Stanowiliśmy zgrany duet, nadawaliśmy na tych samych falach. Nasze drogi rozeszły się, bo każdy chciał skupić Się na własnych projektach.

Weather Report uchodził za jedną z najlepszych grup koncertujących i improwizujących. Czy robiliście próby, czy muzyka powstawała dopiero na scenie.

Robiliśmy próby na początku każdej trasy koncertowej. Zbieraliśmy się na trzy tygodnie przed tourn?e, poznawaliśmy nowy repertuar, sprawdzaliśmy, jak zabrzmi na żywo. Próbowaliśmy tak dzień w dzień, aż uznaliśmy, że jesteśmy gotowi.

W Weather Report grało wielu doskonałych basistów i perkusistów m.in. Jaco Pastorious, Omar Hakim i Airto Moreira. Nadal ma pan dobrą rękę dobierając sobie utalentowanych muzyków. W pana zespole zaczynał wielką karierę basista i wokalista Richard Bona. Kogo zarekomenduje pan teraz w Joe Zawinul Syndicate?

Mam w zespole najlepszego perkusistę na Ziemi. Nazywa się Paco Sery i pochodzi z Wybrzeża Kości Słoniowej. Można go było usłyszeć już na płycie "My People" jak i na podwójnym albumie koncertowym. Pięć lat temu występowaliśmy również w Polsce na festiwalu w Poznaniu, więc publiczność powinna go pamiętać. Moim nowym odkryciem jest basista i wokalista Etienne Mbappe pochodzący z Kamerunu, podobnie jak Richard Bona. Mam też niezwykle oryginalnego gitarzystę z Kalkuty, Amita Chatterjee. Natomiast na instrumentach perkusyjnych gra Manolo Badrena, jedyny członek Weather Report, z którym nadal współpracuję. Nasza nowa płyta "Faces & Places" ukaże się w połowie września, tuż przed trasą koncertową po Europie.

Czy pokusi się pan o porównanie tego zespołu z grupą Weather Report?

Przede wszystkim Syndicate ma mocniejszą sekcję rytmiczną. Nie ma w nim saksofonisty, co pozwala mi na swobodną grę melodii w zupełnie nowy sposób. Ponieważ moje kompozycje opierają się na improwizacjach, każdego dnia mogę je grać inaczej. Teraz jestem bardziej "melodyjny". Na koncertach wykonujemy sporo partii wokalnych. Ostatnio graliśmy dla 15-tysięcznej publiczności w Paryżu i przyjęto nas entuzjastycznie.

Rozmawiał Marek Dusza
Czerwiec 2002

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"