Teksty z archiwum "Rzeczpospolitej"
Jeszcze w lipcu 2007 widziałem jego znakomity występ na North Sea Jazz Festival w Rotterdamie. Był jak zawsze sercem zespołu, zachęcał do ekspresyjnych solówek, uśmiechem dziękował muzykom. Sam grał pasjonujące, niezwykle melodyjne improwizacje. Nikt z oklaskujących go nie mógł przypuszczać, że robi to po raz ostatni.
Josef Erich Zawinul urodził się w 1932 r. w Wiedniu i studiował w konserwatorium. Wróżono mu karierę na miarę Friedricha Guldy. W 1959 r. otrzymał stypendium w jazzowej kuźni talentów Berklee College of Music w Bostonie i wyemigrował do USA.
Sławę zdobył, występując u boku saksofonisty Juliana Cannoballa Adderleya i trębacza Milesa Davisa. Najważniejsze karty swej kariery zapisał razem z Wayne'em Shorterem, prowadząc grupę Weather Report, "najlepszy zespół w historii jazzu", jak napisał magazyn "Down Beat". W ostatnich latach występował z własnym Zawinul Syndicate, w którym przedstawiał młodych muzyków z całego świata, m.in. Richarda Bonę z Kamerunu. Oni go uwielbiali, on im pomagał, gra z Zawinulem była najlepszą lekcją muzyki. Kiedy pięć lat temu rozmawiałem z nim przez telefon, do jego mieszkania w Los Angeles zapukał młody muzyk. Zawinul przeprosił na chwilę, mówiąc, że musi pożyczyć komuś instrument.
O Weather Report, zespole gwiazd, powiedział wtedy "Rz": - Byliśmy bardzo demokratyczni. Cała grupa wspólnie decydowała, co grać i jak. Nigdy nie mieliśmy problemów z porozumieniem się, nie było żadnych konfliktów między mną a Wayne'em. Nadawaliśmy na tych samych falach. Nasze drogi rozeszły się, bo każdy chciał się skupić na własnych projektach.