Gotye nie chce być zbzikowanym facetem

Jego przebój „Somebody That I Used To Know" został odtworzony w YouTubie ponad 318 mln razy! Wcześniej przez dziesięć lat był lokalną gwiazdą w Australii. Wystąpi dzisiaj z jedynym koncertem na Torwarze. To jego pierwszy wywiad dla polskiej gazety (w "Rz" opublikowany 29 września)

Aktualizacja: 05.11.2012 17:49 Publikacja: 29.09.2012 16:00

Gotye nie chce być zbzikowanym facetem

Foto: materiały prasowe

„Somebody That I Used To Know" jest jednym z największych hitów doby Internetu: w cyfrowej formie kupiło go 10 mln fanów na całym świecie. Przez ponad dziesięć tygodni królował na pierwszym miejscu amerykańskiego „Billboardu", bijąc rekord rapera Florida z 2008 r.

Świetny recykling

Gotye debiutował w 2003 r., wydał trzy płyty i pozostałby gwiazdą w skali mikro na najmniejszym kontynencie, gdyby nie wizyta w muzycznym komisie.

– Uwielbiam myszkować w koszach z winylami, zawsze można coś tam znaleźć inspirującego – mówi „Rz". Tak natknął się na album brazylijskiego gitarzysty Luiza Bonfa, gwiazdy lat 60., autora instrumentalnego motywu „Seville". Bez niego nie byłoby hitu „Somebody That I Used To Know".

Oryginalna kompozycja trafiła już, oczywiście, do YouTube'a. I nie jest powodem do wstydu dla Gotye. Bonfa był świetnym gitarzystą, ale kiedy grał akustycznie. Tymczasem aranżacja „Seville" jest popowa, banalna, zdominowana przez kiczowate trąbki z lat 60. Gotye zapożyczył z rozpisanego na orkiestrę tematu ledwie trzy dźwięki – najciekawszy motyw gitary z pierwszych taktów, które później w oryginale się nie powtarzają. Tak zaczął budować o wiele lepszy, o ciekawszej dramaturgii, utwór.

– Spodobał mi się motyw gitary, pasował do refrenu, który od dawna chodził za mną – opowiada Gotye.

O „Somebody That I Used To Know" pisano, że jest wynikiem depresji artysty.

– Ale to nieprawda! – zaprzecza. – Piosenka opowiada o rozstaniu i różnych okresach w życiu człowieka. O tym, jak zmienia się nasze odczuwanie świata, jak trudno nam się dopasować do innych ludzi. O tym, jak się mijamy.

Partię wokalną miała na początku zaśpiewać Tash Parker, życiowa partnerka Gotye, ale zrezygnował z tego pomysłu, bo z głosu jego dziewczyny emanowało... zbyt wiele radości i szczęścia. Wtedy przyjaciel podpowiedział, by żeńską partię wykonała Kimbra.

– Znała moje wcześniejsze nagrania, spodobała jej się moja piosenka i zgodziła się chętnie – wspomina Gotye. – Kiedy śpiewaliśmy na żywo, tworzyła nastrój dialogu i niesamowitą dramaturgię. Nie spodziewałem się, że nasza śpiewana dyskusja spotka się z tak dużym odzewem – wywoła tyle interpretacji, domysłów, emocji. Prawie każdy słuchacz utożsamia się z jedną partią – moją albo Kimbry, tak jakby to były nasze osobiste wyznania.

Kimbra nie towarzyszy Gotye na europejskim tourneé. Nie zobaczymy jej na koncercie w Warszawie.

– Teraz partię Kimbry przejmuje publiczność i tworzy się zupełnie inna jakość – mówi artysta. – Dzięki temu przestaję być wyłącznie wykonawcą, staję się słuchaczem. Prawie zawsze jestem zaskoczony.

Szalona mozaika

Piosenkę wypromował wideoklip, w którym Gotye i Kimbra występują nago, a ich ciała pokrywają wielobarwne mozaiki.

– Teledysk bardzo nam się podoba, ale praca nad nim to była prawdziwa katorga! – wspomina muzyk. – Staliśmy siedem godzin na tle ściany, powtarzając kolejne ujęcia, tak bardzo zmęczeni, że zapomnieliśmy o swojej nagości.

Wielokolorowa mozaika nie jest efektem specjalnym osiągniętym z użyciem komputerów.

– Pomalowano nas naprawdę i po zakończeniu nagrania wsiadłem do samochodu, by jak najszybciej pojechać do domu i wskoczyć do wanny – mówi artysta. – Podróż miała jednak zająć dwie godziny. Byłem głodny i gdy zaparkowałem przed McDonaldem, wywołałem wśród obsługi sensację.

Zapytany o Kimbrę, Gotye powiedział: – Niewykluczone, że nagramy coś jeszcze razem. W tym roku ograniczyliśmy się tylko do wspólnych koncertów w Ameryce.

Bardzo długo spekulowano o innym duecie – ze Stingiem. To z racji tembru głosu Gotye, bardzo podobnego do tego, jakim śpiewa były wokalista The Police. Mówiono wręcz, że sukces australijskiej gwiazdy przypadł na okres, kiedy brytyjski gwiazdor od dawna nie wydał nowej płyty.

– Uwielbiam Stinga i byłoby miło nagrać coś razem, ale nie miałem od niego żadnego sygnału, więc na razie nie ma o czym mówić – odpowiada Gotye. – Poza tym musiałoby się coś wydarzyć między nami w studiu: powstać nowa, dobra energia. A o tym trudno zaocznie przesądzać.

Z The Police łączy Gotye również inna sieć sympatii – do perkusisty Stewarta Copelanda.– Sam jestem perkusistą i podziwiam go bardzo! – mówi. – Gdy tylko dostałem od rodziców dziecięcy zestaw perkusyjny, grałem ciągle piosenki The Police, naśladowałem Copelanda, no i, oczywiście, Ringo Starra.

Powrót do Brugii

Na temat Gotye pojawiają się w sieci dwa, powtarzane do znudzenia, przekłamania. Po pierwsze, że jest Australijczykiem. Po drugie, że pochodzenia holenderskiego. Tymczasem urodził się we flamandzkiej części Belgii, skąd jego rodzice wyemigrowali do Australii, gdy miał dwa lata.

– Wychowałem się na przedmieściach Melbourne, ale moim rodzinnym miastem jest Brugia – tłumaczy Gotye. – Nie zerwaliśmy kontaktów z krajem. Każdego roku odwiedzaliśmy rodzinę i dziadków na dwa–trzy tygodnie. Oglądałem wtedy telewizję, czytałem komiksy i ucząc się angielskiego, zachowałem żywy kontakt z flamandzkim. Brugia podoba mi się tak bardzo, cały jej europejski kontekst – sztuka i architektura, że na starość zamierzam tam powrócić i zamieszkać na stałe.

Europejskie korzenie wiele tłumaczą w podejściu Gotye do gwiazdorstwa.

– Wiem, że dzięki mojemu przebojowi stałem się bardzo popularny, ale mam nadzieję, że sława mnie nie zmieniła i pozostałem tym, kim byłem, a chcę być zwykłym, nie zbzikowanym człowiekiem.

Najważniejsze pytanie, jakie można dziś zadać Gotye, dotyczy rzecz jasna jego najnowszej płyty, z myślą o której skomponował już kilka piosenek.

– A co powiesz na to, że będzie heavymetalowa – zapytał mnie zaczepnie. Chyba trochę przelicytował, bo akurat trafił na fana Metalliki.

– Ja też nim jestem – odpowiada. – Uwielbiam „Czarny Album" i wyobraź sobie, że koledzy z Metalliki byli wczoraj na moim koncercie w San Francisco. Wpadli za kulisy, przybiliśmy piątki.

Heavymetalowa opowieść o następnej płycie staje się coraz bardziej prawdopodobna.

– To może nagraliście wczoraj pierwszego singla? – dociskam.

– No, nie! Ale chciałem podkreślić, że nie zamykam się na żaden gatunek – deklaruje. – Nie zapomnę o mocnych gitarach, ale album będzie przede wszystkim elektroniczny.

To znaczy, że Gotye podąży tropem innych topowych artystów. Ciekawe, czy na stałe zajmie miejsce wśród najważniejszych muzyków tego wieku, czy zostanie gwiazdą jednego przeboju.

„Somebody That I Used To Know" jest jednym z największych hitów doby Internetu: w cyfrowej formie kupiło go 10 mln fanów na całym świecie. Przez ponad dziesięć tygodni królował na pierwszym miejscu amerykańskiego „Billboardu", bijąc rekord rapera Florida z 2008 r.

Świetny recykling

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"